sobota, 10 marca 2012

Rozdział 4.

   Następnego dnia pogoda jeszcze bardziej się poprawiła. Słońce mocno świeciło i w ogólnie nie było czuć wiatru. Jessicę bardzo to ucieszyło, więc po południu postanowiła skorzystać ze słońca i trochę się poopalać. Wzięła ze sobą czasopisma i duży kubek mrożonej herbaty. Rozłożyła leżak blisko schodów prowadzących na taras, żeby mieć gdzie poustawiać zabrane rzeczy. Dziewczyna położyła się na leżaku i zaczęła przeglądać czasopisma. Dziwne. Ciągle piszą o One Direction. Harry jest miły, ale reszta? Wyglądają na zapatrzonych w siebie lalusiów! - Jessicę z myślenia wyrwał dźwięk przychodzącego SMS-a. 
Hej! Wpadnij do mnie, ok? - Lola. 
Jessica szybko odpowiedziała:
Babcia Rita wyjechała?
Nie, ale nie ma jej teraz w domu :) Czekam na Ciebie, bądź za 15 minut! 
Dziewczyna wzięła duży łyk mrożonej herbaty i pomyślała: Iść do Loli czy nie? Hmm... Niech będzie, pójdę! Opowiem jej o wczorajszym wpadnięciu do zamrażalnika. Jessica mimowolnie uśmiechnęła się. Spojrzała na zegarek. O rany, już 16.20. Za pięć minut mam być u Loli!. Chwyciła kubek, czasopisma i telefon, po czym pobiegła do swojego pokoju. Przebrała się w czerwone szorty i biały top z flagą Ameryki. Zbiegła na dół i raz - dwa wciągnęła czerwone Vansy. Gdy weszła do domu Loli, była już 16.30.
- Hej Ash! - zawołała, przytulając siostrę przyjaciółki.
- Cześć!
- O, Jess! Wreszcie jesteś! - do salonu weszła Lola.
- Spóźniłam się o równo pięć minut. Dużo?
- Dobra, nieważne. Chodź - powiedziała dziewczyna, pociągając przyjaciółkę za sobą.
       Były już w pokoju Loli. Jessica bardzo chciała opowiedzieć przyjaciółce, co się wczoraj wydarzyło, ale bała się, że zareaguje mówiąc: "To ja powinnam spotkać Harrego, a nie Ty! Przecież to JA jestem ich wielką fanką, a TY wiesz o ich istnieniu od kilku dni!". Jednak po upływie kilku minut nie mogła wytrzymać i zawołała:
- Zgadnij, kogo wczoraj spotkałam! 
- Kogo?! - zaciekawiła się przyjaciółka. 
- No zgaduj!
- Hmm... No nie wiem!
- Zgaduj, proszę!
- Nie mam pojęcia! - oznajmiła Lola, po czym rzuciła w przyjaciółkę poduszką i zaczęła ją łaskotać.
- Hahaha, przestań! - wykrztusiła Jessica, która nie mogła opanować śmiechu, ponieważ łaskotki były jej słabym punktem.
- Nie! Najpierw musisz mi powiedzieć - odparła, również umierająca ze śmiechu, Lola.
- Ha... Har... Harr... - Jess próbowała powiedzieć, lecz nie dała rady.
- Okay, przestanę Cię łaskotać, jeżeli od razu mi powiesz! - zaproponowała przyjaciółka.
- Uff. No dobrze, powiem Ci. Wczoraj spotkałam Harrego Stylesa! 
- Co Ty! Gdzie?!
Jessica opowiedziała Loli całą historię ze szczegółami. Obie pękały ze śmiechu, gdy Jessica wyznała, że wpadła do zamrażalnika z lodami. Kiedy już trochę się uspokoiły, Lola zapytała:
- Oddałaś Harremu bluzę?
- O, rzesz! Zapomniałam o niej! Rany... Co ja mam teraz zrobić?! Jak mam mu ją oddać?! Pomóż mi!
- Spokojnie. Coś wymyślimy.
- Niby co?! Mam go śledzić czy jak?! Kurczę, czemu ja zawsze mam takiego pecha?!
- Pecha? Ja bym to raczej nazwała szczęściem!
- A ja nie, bo kompletnie nie mam pojęcia, jak oddać Harremu jego bluzę!
- A może po prostu do niego pójdziesz>
- Wiesz... to też jest jakieś wyjście.
- Pewnie, że jest. To jak, idziemy?!
- Teraz?!
- Tak - odpowiedziała krótko, ale stanowczo Lola (ubrana w różowe szorty oraz zielony top) i chwyciła swoją czarną bluzę z białymi napisami. Włożyła ją i były gotowe.


        Jessica nie wiedziała, skąd Lola zna adres chłopaków z One Direction. To się teraz nie liczyło. Muszę oddać Harremu bluzę i odzywać się tak, żeby nie wyjść na idiotkę - pomyślała. Jednak najpierw dziewczyny udały się do domu McCartneyów, żeby zabrać "pożyczoną" bluzę. Gdy znowu znalazły się na chodniku, ku zdziwieniu Jessicy, skręciły w ulicę po lewej stronie, następnie poszły prosto i znowu w ulicę po lewej. 
- Lola, czy Ty w ogóle wiesz, gdzie oni mieszkają?
- Tak. 
- Czyżby?
- Tutaj.
Dziewczyny stały obok dosyć dużego domu. Jessica jednak nie patrzyła na sam dom, ale na jego położenie. Nie mogła uwierzyć. Była to ulica, na której często jeździły na deskorolce. Nie mogła również dać wiary w to, że przecież podwórka posiadłości po lewej stronie stykały się z podwórkami z jej ulicy.
- Lola, ich dom stoi kilkanaście, no może kilkadziesiąt metrów na ukos od mojego! Czemu ja o tym nie wiedziałam?!
- Oj Jess, Jess.
- Trochę się boję...
- Ja też, i co z tego?
          Jak zwykle odważna Lola nacisnęła przycisk od bramofonu. Po upływie kilkunastu sekund po drugiej stronie furtki pojawili się Zayn i Niall. Widać było, że robili wyścig, kto pierwszy dobiegnie. 
 - Wejdźcie - powiedział Zayn i się uśmiechnął.
Jessica nawet nie zauważyła, że Niall ciągle się na nią patrzy. Spokojnie, spokojnie - powtarzała sobie w duchu, denerwując się tym, że palnie jakąś głupotę. 
- Jest Harry? - odezwała się Lola, która nie mogła już znieść tego milczenia. Szturchnęła przyjaciółkę wpatrzoną nieruchomo w ziemię.
- Jest. Chodźcie - Zayn wskazał drogę do ogrodu.
Dziewczyny poszły za chłopakami i znalazły się na dużym tarasie. Na jednej z kanap leżał Harry. Spał z głową wtuloną w poduszki i mamrotał coś przez sen. Jessica na ten widok zaczęła się śmiać, Lola i chłopaki również do niej dołączyli. Głośny śmiech czwórki osób obudził Harrego.
- Co się stało?... O, cześć - chłopak wyraźnie ucieszył się na widok poznanej wczoraj dziewczyny. 
- Harry! Przepraszam! - zawołała Jessica.
- Za co? - spytał on.
- No... bo wczoraj.. nie oddałam Ci Twojej bluzy - odparła dziewczyna, nie spodziewając się takiego pytania.
- Nie przyjmuję zwrotu! - oznajmił Harry.
- Może z nami usiądziecie? Właśnie mieliśmy zamawiać pizzę - zmienił temat Niall.
Lola popatrzyła na Zayna, a potem błagalnym wzrokiem na przyjaciółkę.
- Okay - zgodziła się Jessica.
       Usiedli na kanapach, a zaraz dołączyli do nich Louis i Liam. Gdy wszyscy się ze sobą zapoznali, atmosfera jeszcze bardziej się rozluźniła. Jessica na początku uważała, że tylko Harry jest sympatyczny i normalny, ale teraz zupełnie zmieniła zdanie. Z chłopakami można było pogadać o wszystkim i o niczym. Byli tacy zabawni i weseli. Co chwila cała gromada wybuchała śmiechem. W pewnej chwili Niall zapytał:
- Ej, to może wreszcie zamówimy pizzę?! Mieliśmy to zrobić już prawie dwie godziny temu! 
- Cały Niall. tylko jedzenie mu w głowie - westchnął Liam, a wszyscy się roześmiali.
- Nie tylko - zaprzeczył Nialler i się sięgnął po telefon.
Po około 45 minutach pojawił się pracownik pizzerii z czterema ogromnymi pudełkami. Niall poszedł, żeby odebrać pizzę, a Jessica zaproponowała, że mu pomoże. Po chwili oboje wrócili na taras. Wszyscy jedli, śmiali się i wygłupiali. W pewnym momencie zadzwonił telefon Loli. 
- O nie, babcia Rita atakuje! - rzuciła Jessica, a chłopaki wybuchnęli śmiechem.
Okazało się, że miała rację. Babcia Rita miała pretensje, że już 22, a Loli nadal nie ma w domu.
- Nie wyglądasz na osobę, której wolno przebywać poza domem do 22 - zdziwił się Zayn.
- No coś Ty! Nie mam takich ograniczeń, a już na pewno nie w wakacje! Ale wczoraj przyjechała babcia Rita i... ona już po prostu taka jest - wyjaśniła Lola.
- Ja też już będę wracać - oznajmiła przyjaciółka.
- Może Cię odprowadzić, Jess? - spytał Harry.
- Nie, dzięki. Mieszkam w tamtym domu na ukos - wskazała Jessica, po czym zapytała: Więc mam takie  trochę dziwne pytanie... Czy mogłabym przejść przez Wasze ogrodzenie? Skróciłabym sobie drogę o jakieś dziesięć minut.
- Jasne - odparł Louis, starając się mówić poważnie, ale i tak zaczął się śmiać ze wszystkimi.
- "Czy mogłabym przejść przez Wasze ogrodzenia?"! Hahaha, ale powiedziane! - wykrztusił Harry.
          Jessica, lekko się czerwieniąc zagryzła wargę i pomyślała: Wiedziałam, że palnę jakąś głupotę! Po prostu wiedziałam i tak jest!, po czym razem z Lolą pożegnały się ze wszystkimi. Zrobiła tak, jak mówiła - przeskoczyła przez ogrodzenie. Gdy znajdowała się już we własnym ogrodzie, zdjęła buty i pobiegła po zimnej trawie do domu. A przed oczami cały czas miała ten jego piękny uśmiech...


* * *
proszę o komentarze, jestem ciekawa co sądzicie ;) 
kolejny rozdział pewnie jutro! :)  



























 

4 komentarze: