niedziela, 4 marca 2012

Rozdział 1.

     Londyn. Pusta, wąska uliczka zalana słońcem. Po tylu deszczowych dniach taka pogoda była prawdziwym skarbem. Pierwszy raz, gdy mama wysłała Jessicę po zakupy wyszła z uśmiechem na twarzy.
     Skręciła w uliczkę, na której znajdował się sklep spożywczy. Nagle usłyszała dzwonek w swoim telefonie. Dzwoniła jej najlepsza przyjaciółka - Lola.
- Cześć! - przywitała się.
- Hej - odpowiedziała Lola, po czym ciągnęła dalej - Dzisiaj o trzynastej przyjdę po Ciebie, dobrze? Nareszcie pójdziemy na deskę!
- No, dobra - zgodziła się Jessica.
Dziewczyny już dawno nie jeździły na deskorolce. Głównie z powodu, że było dużo nauki. Wakacje zaczęły się tydzień temu, ale przez ten czas ciągle padał deszcz. Radość z dzisiejszego wyjśćia była więc dla Jessicy i Loli jeszcze większa.
      Wychodząc ze sklepu Jessica wyciągnęła mp3, włożyła słuchawki i delektowała się słońcem. Przechodząc obok słupa z ogłoszeniami jej uwagę przykuł ogromny plakat.
- O, te "wyjce" Loli - mruknęła sama do siebie.
Nawet sekundy dłużej nie stała przed plakatem, wolała szybko wrócić do domu i czekać na godzinę trzynastą.
       Była 12.58, kiedy Jessica, pośpieszana przez przyjaciółkę, wciągała czerwone vansy. Miała na sobie jeansowe szorty i wygodną, czerwoną bluzę. Lola, stojąca przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie, ubrana była w turkusowe conversy, jeansowe szorty i biały t-shirt z dużym wzorem koniczyny. Obie uśmiechnięte chwyciły deskorolki i wybiegły z domu Jessicy.

        Jessica jechała. Zręcznie się odpychając i balansując ciałem. Z deskorolką miała styczność od szóstego roku życia. Najpierw uczyli ją jeździć koledzy brata, potem "zarażona" tym sportem Lola. Dziewczyna zbliżała się do niskiego, kolorowego murka, który kiedyś pomalowały razem z Lolą. Miała zamiar wykonać na nim wyskok. Z transu wyrwało ją wołanie przyjaciółki, która siedziała na drugim murku, odpoczywając.
- Lola! Czego chcesz? - krzyknęła Jessica, trochę zdenerwowana, że wyskok się jej nie udał.
- Chodź tutaj! No, szybciej! - zawołała przyjaciółka.
Jessica podeszła do Loli, trzymając w jednej ręce deskorolkę. W iPhonie przyjaciółki była włączona strona One Direction na Twitterze. Jessice nie chciało się czytać tego, co napisali, więc tylko udała, że bacznie śledzi tekst, a tak naprawdę wpatrywała się w kamyki na ulicy. Lola chyba to zauważyła, bo po chwili krzyknęła:
- Jess! Nawet nie spojrzałaś! Napisali, że są tutaj, w naszej dzielnicy! Rozumiesz?!
- Tak - odparła Jessica bez entuzjazmu.
- Pytanie tylko: gdzie? - zastanawiała się Lola, marszcząc czoło.
Jessica wolała nie wspominać o plakacie, który znajdował się niedaleko, na słupie ogłoszeniowym przed sklepem spożywczym. Wiedziała, że gdy przyjaciółka się o tym dowie, nie odpuści, póki tam nie pójdą, nie zrobią tysiąca zdjęć z chłopakami i chociaż przez chwilę z nimi nie porozmawiają. Przebijać się przez dziki tłum rozentuzjazmowanych fanek - to nie dla Jess.
- Nie wiem - odpowiedziała.
- Wiesz co?! Mam pomysł! - zawołała Lola z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Jaki? - spytała Jessica, chociaż domyślała się już wcześniej.
- Rozejrzymy się po okolicy, kto wie, może gdzieś spotkamy chłopaków z One Direction? - powiedziała dziewczyna.
- Dwie albo trzy ulice. Tylko. I nie więcej - odparła przyjaciółka.
- Trzy - oznajmiła krótko Lola.
          Jessica zaproponowała, żeby najpierw iść do niej - zostawić deski i napić się soku. Dziewczyny weszły do dosyć dużego domu i od razu pokierowały się do kuchni, gdzie mama Jess przygotowywała kolację, a Jack* zajadał czekoladowe płatki z mlekiem. Gdy Jess przechodziła obok stołu, podstawił jej nogę tak, że dziewczyna o mało nie upadła.
- Przygłupie Ty! - wrzasnęła.
W odpowiedzi usłyszała tylko głośny śmiech ze strony Jacka, a ze strony mamy pytanie:
- Przyszłyście się napić, dziewczynki?
Jessica nadal była zła na brata, więc stała, nie odzywając się, ale Lola odparła:
- Tak.
- Chcecie soku pomarańczowego, jabłkowego czy może coca - coli?
- Ja poproszę sok jabłkowy, a Jessica... Jess, gdzie ty jesteś?! - rozglądała się Lola.
- Tutaj! - zawołała przyjaciółka, rozłożona wygodnie na kremowej kanapie w salonie.
- No dobrze. Ona pewnie i tak zechce coca - colę - powiedziała mama, po czym, podając Loli szklanki, dodała:
- Proszę.
- Dziękuję - Lola wzięła tackę ze szklankami i skierowała się na kanapę.
Postawiła napoje na stoliku i usiadła wygodnie.
- To jak, idziemy? - zapytała po chwili.
- Tak, ale miałyśmy się najpierw napić - oznajmiła przyjaciółka, sięgając po szklankę z sokiem jabłkowym.
- Miałaś pić coca - colę - Lola udała poważną minę.
- Oj tam, oj tam! - powiedziała Jessica i obie się roześmiały.
           Dziewczyny wypiły picie, po czym włożyły buty i wyszły z domu, tym razem bez desek. Jessica szła za Lolą, bawiąc się swoim telefonem i nie zwracając nawet uwagi, gdzie idą. Dzięki takiemu stanowi rzeczy, poszły więcej niż trzema ulicami. Zadowolona Lola nagle stanęła jak wryta, po czym kucnęła obok małego, białego płotka, oddzielającego podwórko jednej z ich koleżanek z klasy od chodnika. Poklepała miejsce obok siebie, dając tym przyjaciółce znak, że ma kucnąć obok niej. Jednak po chwili Lola poderwała się, ciągnąc Jessicę za rękę.
- Cześć! - zawołała Lola.
Jessica ujrzała przed sobą pięciu chłopaków. Zmieszana zaistaniałą sytuacją stała i bez słowa się w nich wpatrywała. Mieli takie śliczne uśmiechy i tak miło się uśmiechali...
- Hej - odpowiedział chłopak z lokami.
Lolę chyba też zamurowało, bo nic nie odpowiedziała, tylko odeszła z nieprzytomnym uśmiechem na twarzy, co nie jest do niej ani trochę podobne. Jessica pobiegła za przyjaciółką.

                      
                                                                     __________

* Jack - starszy brat Jessicy, zapomniałam napisać o nim w bohaterach:(
podobało Wam się?
jutro rozdział drugi! :)









2 komentarze: