niedziela, 21 października 2012

Informacja

Hej kochani <3
Baaaardzo przepraszam za moją nieobecność, na dodatek nie mam nic na swoje wytłumaczenie :(
Nie wiem, czy kogokolwiek to jeszcze interesuje, ale wracam do pisania i zabiorę się za kolejny rozdział, może Majka mi trochę pomoże, prawda? :D
a poza tym dziękuję za tyle wyświetleń!
Muszę też zacząć zaglądać do Waszych blogów, chce mi się czegoś poczytać :) 

pozdrawiam, Ola!:* 
 

czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 32.

Myślami Nialla

     Usłyszałem drżący głos Louisa, który niewyraźnie powiedział coś w stylu ''May jest w szpitalu, nie wiem czy żyje, ale przyjedź szybko", w tle było słychać niezrozumiałe krzyki oraz jakiś szum. Kompletnie nie wiedziałem, co mam zrobić, ale od przerażonego Louisa i tak bym się niczego nie więcej nie dowiedział.
- Lou, mogę rozmawiać z Liamem? - zawołałem, ponieważ on udzieliłby mi podstawowych informacji z racji tego, że jest najbardziej opanowany i rozsądny z wszystkich.
- Niall, błagam tylko ty tak nie szalej, rozumiem, że wszyscy boją się o May, ale Louis zaraz zwariuje! - mówił tak szybko, że ledwo rozumiałem.
- WYJAŚNIJ MI CO SIĘ STAŁO! - wrzasnąłem, ale innej metody nie było.
- May została postrzelona, na razie niewiadomo przez kogo, trafiła do szpitala i teraz jest w trakcie ciężkiej operacji, jej stan nie jest stabilny.. - wytłumaczył, już nieco wolniej - Aha, i chyba ty i Jess nie myśleliście, że nas wykiwacie, uciekając do Londynu! My też tu jesteśmy - dodał po chwili.
Zapytałem jeszcze o adres szpitala i rozłączyłem się.
- Co jest? - obok mnie stanęła Jessica, patrząc na mniej wielkimi oczyma, widocznie słyszała moją rozmowę.
- May jest w szpitalu - odparłem.
- Jedziemy! - pociągnęła mnie za rękę, nawet nie pytając o nic więcej.
    
   Gdy wreszcie znaleźliśmy się w szpitalu, ujrzeliśmy wszystkich na korytarzu w pobliżu sali operacyjnej. Lola, przytulona do Zayna chyba już przysypiała, Liam z kimś sms-ował, a Harry próbował uspokoić Louisa, który nerwowo krążył po korytarzu.
- Biedny Lou - westchnęłam i usiadłam na krześle, w tym samym momencie przyszedł lekarz, który nie miał zachwyconej miny.
- Dzieciaki, wracajcie do domu, operacja potrwa jeszcze kilka godzin - rzekł.
- Nie! Nie mogę teraz stąd odejść! - wrzasnął Louis.
- Czy jutro będziemy mogli odwiedzić May? - zapytał, jak zwykle praktycznie myślący Liam.
- Być może - odparł lekarz, po czym odszedł. Czyli dużo się nie dowiedzieliśmy.

    Następny dzień minął w okropnej atmosferze, każdy chodził przygnębiony i poddenerwowany. Nie mogłem tego znieść, więc prawie cały czas spędzałem u Jessicy. Kiedy wreszcie mogliśmy odwiedzić May, Louis wpadł do sali, w której leżała podpięta do maszyn. Była blada na twarzy i gdzieniegdzie miała zadrapania. Na nasz widok lekko się uśmiechnęła i usiadła, podpierając się na łokciach.
- May! Tak bardzo mi Cię brakowało... - Lou przytulił ją do siebie.
- Jak się czujesz? - zapytała Jess, siadając na łóżku.
- Boli - wychrypiała May.
- Nie męczcie jej za bardzo, musi odpoczywać i niewiele mówić! - do sali zajrzał ten sam, wredny lekarz.
- Racja, odpoczywaj, kochanie - chłopak spojrzał na nią z troską i cofnął się.
- Szkoda, że nie możemy normalnie pogadać. Wpadniemy jeszcze wieczorem. Do zobaczenia! - zawołała Jess i wszyscy zaczęli wychodzić.
- Cześć - odparli chłopaki chórem.
Minęliśmy się z pielęgniarką, która zaczepiła Louisa.
- Czy to pan jest chłopakiem pacjentki? - spytała, patrząc na niego podejrzliwie.
- Tak, to ja - odparł drżącym głosem.
- Pójdzie pan ze mną - rzekła, a my oznajmiliśmy, że poczekamy.
Czas niemiłosiernie nam się dłużył, ale kiedy ponownie zobaczyliśmy Louisa, wpadliśmy w jeszcze gorszy nastrój. Po twarzy ciekły mu łzy a drżącymi ustami próbował nam coś zakomunikować.
- Moje dziecko!... Ono.. nie żyje - wydusił z siebie, po czym wszyscy zabraliśmy się do tego, aby go pocieszyć. Sam usiłowałem pohamować łzy, ale gdy już znalazłem się we własnym pokoju zamkniętym na klucz, postanowiłem dać upust emocjom. Po chwili usłyszałem dźwięk przychodzącego sms-a, więc podniosłem telefon.


- Masz czas? - Jessica.

- Dla Ciebie zawsze , a o co chodzi? - odpisałem.

- O nic, po prostu za Tobą tęsknię i chciałabym porozmawiać.

- Ok, o 17 w parku?

- Pasuje : )

Zacząłem się zbierać i już po chwili byłem przy wyjściu. Park widziałem już z okna mojego pokoju, więc nie upłynęło dużo czasu, a już znalazłem się wśród wysokich, ośnieżonych drzew.
- Cześć! - obok mnie pojawiła się Jessica, którą natychmiast czule pocałowałem.
- Hej, też chcesz się oderwać od tego wszystkiego?- spytałem, a ona kiwnęła głową.
- Biedna May, biedny Louis.. Na dodatek już zaraz Boże Narodzenie. Ale nie mówmy o tym - ucięła.
- Jak zamierzasz spędzić święta? - zaciekawiłem się.
- Zostaję w domu - mruknęła - A ty pewnie jedziesz odwiedzić rodzinę w Irlandii?
- Tak, ale chciałbym te święta spędzić również z Tobą - odparłem, otaczając ją ramieniem.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
- Może Twoi rodzice.. 
- Chciałeś powiedzieć: MAMA - warknęła, a ja przytaknąłem.
- No więc może wybralibyście się razem ze mną do Irlandii? Nasze rodziny by się poznały, fajnie by było, no nie? - wyszczerzyłem zęby w zachęcającym uśmiechu.
- No nie wiem.. Musiałabym porozmawiać z mamą.. - wahała się. 
- Przepraszam, że pytam.. ale co tak właściwie się stało z Twoim tatą? - zacząłem niepewnie - Nigdy o nim nie wspominałaś.
- "Tatą".. - westchnęła z kpiną w głosie.
- Jeśli nie chcesz to nie mów - uśmiechnąłem się. 
- W sumie to dlaczego mam nie mówić? - zapytała samą siebie. - To akurat prosta historia: mój tata miał kochankę, kilka lat temu zostawił moją mamę.. - zrobiła przerwę - i teraz mieszka gdzieś w Londynie z tą swoją laską. Nie mam z nim za bardzo kontaktu.
- Nawet nie odwiedzi Ciebie i Jacka?! - oburzyłem się.
- Wcześniej i tak prawie cały czas go nie było, pracuje daleko stąd - mruknęła, patrząc na czubki swoich butów.
        Postanowiłem więcej nie poruszać tego tematu, chociaż bardzo mnie ciekawił. Zaczął padać śnieg wraz z deszczem, więc zakończyliśmy nasz spacer i udaliśmy się do swoich domów.

Myślami Jessicy

       Powiesiłam na wieszaku mokry płaszcz i zdjęłam buty. W domu pachniało pięknie naleśnikami, więc skierowałam się od razu do kuchni, zresztą i tak musiałam porozmawiać z mamą. 
- Pewnie zmokłaś, prawda? - zagaiła mama, gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia.
- Ta - kiwnęłam głową, nakładając sobie na talerz dużą porcję naleśników z dżemem.
- Posłuchaj mamo, mam pytanie - zaczęłam, gdy i ona usiadła do stołu - Może wybralibyśmy się na święta do rodziny Nialla?
- No nie wiem. Ominęłyby nas te całe przygotowania, ubieranie choinki, itd. wiesz? 
Spojrzałam na nią ironicznie. Chyba nadal myśli, że ja i Jack nadal jesteśmy jej małymi pociechami. 
- Mamooo - jęknęłam.
- No dobrze, dobrze. W sumie to czemu nie? - uśmiechnęła się.
- Dziękuję! - rzuciłam się jej na szyję. Zostawiłam niedokończoną kolację (co rzadko mi się zdarza) i udałam się do mojego pokoju, żeby poinformować o wszystkim mojego chłopaka.
- Moja mama się zgodziła! - zawołałam od razu, kiedy odebrał.
- Naprawdę? To świetnie! - usłyszałam jego wesoły głos.
- Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać.. Paa! - rzekłam, gdy zobaczyłam, że do mojego pokoju wszedł Jack.
- Cześć - odezwał się do mnie. 
Zdziwiłam się, bo nie był ani złośliwy, ani zdenerwowany.. 
- Co chcesz? - przeszłam od razu do rzeczy.
- Przyszedłem zapytać co z May.. - odparł cicho, a mi zrobiło się głupio, że tak go przed chwilą potraktowałam.
- Jest w nieco lepszym stanie, ale.. - czułam, jakby coś ścisnęło mi gardło - straciła dziecko.. - dodałam niemal szeptem i poczułam, że po po policzku spływa mi pojedyncza łza.
Odwróciłam się tyłem do mojego brata. Nie chciałam, aby widział, jak płaczę. Podeszłam do drzwi na balkon i otworzyłam je. Zimne powietrze od razu mnie orzeźwiło. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam, że mój pokój jest już pusty. Wyciągnęłam z kieszeni iphona, bo przed chwilą przyszedł do mnie sms. 

- Przyjdź do nas o 19.30, jedziemy do szpitala odwiedzić May - napisał Zayn.

     W pośpiechu przebrałam się w te ubrania, po czym pobiegłam do łazienki, aby poprawić już nieco rozmazany makijaż oraz związać włosy w luźny kok. Przejść przez płot czy na około? - zastanawiałam się, gdy już wyszłam na dwór. Postanowiłam skrócić sobie drogę i wdrapałam się na ogrodzenie. Chyba o coś zahaczyłam, ale na szczęście udało mi się uwolnić. U chłopaków była już Lola, więc wszyscy wpakowaliśmy się do ich samochodu i ruszyliśmy do szpitala, który znajdował się dość daleko. Po ponad godzinie znaleźliśmy się już w sali razem z May. Najpierw zostawiliśmy ją samą z Louisem, bo chłopak inaczej by oszalał. Zresztą było widać, że bardzo chcą się sobą nacieszyć chociaż przez chwilę. 
- Wypiszą Cię ze szpitala przed świętami? - zapytałam May, gdy weszliśmy.
- Na szczęście tak - uśmiechnęła się blado - Jeszcze trzy dni i będę wolna.
- Pewnie tęsknisz za rodziną - odezwał się Niall.
- Tak, chciałam spędzić święta razem z Lou, ale on tak jak ja tęskni za swoją rodziną, więc raczej się nie zobaczymy - posmutniała.
Pogadaliśmy jeszcze trochę i już niestety musieliśmy się zbierać, bo moja mama oraz mama Loli ciągle do nas dzwoniły i pytały, kiedy wrócimy. Tuż po wyjściu zaczęło mnie nurtować pewne pytanie.
- Dlaczego May jest jakaś taka.. radosna? Niektórzy po takiej tragedii pragną odebrać sobie życie, a ona.. - nie dokończyłam, bo przerwał mi Louis.
- Załatwiłem jej kilka wizyt z psychologiem i on polecił coś takiego jak.. pigułki szczęścia.. - oznajmił, a ja wpadłam w szok. Żeby tak majstrować nad czyjąś psychiką?!
- CO?! - zawołałam zdumiona, ale i oburzona.
- Jess, wyluzuj, to chyba lepsze niż.. - zaczął Zayn, ale ja nawet nie chciałam go słuchać.
Reszta drogi minęła w całkowitej ciszy, gdy Harry (on był kierowcą) zatrzymał samochód pod moim domem, Niall przytulił mnie do siebie i pocałował w policzek, a Lola zawołała Cześć, Jess!, natomiast reszta nadal milczała. Gdy tylko znalazłam się we własnym domu, rzuciłam na łóżko i nawet nie przebierając się w piżamę, usnęłam..

      Czas mijał bardzo szybko. Zanim się obejrzeliśmy May była znów z nami, ale nie na długo, bo zaraz wyjechała do rodziny w Hiszpanii. Jeszcze niedawno biegałam zaaferowana  wraz z Lolą i Danielle po galeriach handlowych, kupując prezenty i świąteczne ozdoby. Same święta szybko minęły. Ja wraz z moją mamą, bratem i Niallem pojechaliśmy do jego rodziny w Irlandii, Louis jak zwykle zaszył się w rodzinnym domu w Doncaster, Harry udał się do Holmes Chapel, Zayn do Bradford, natomiast Liam spędził Boże Narodzenie u rodziny Danielle. 
- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej - rzekł mój brat, rzucając się na kanapę stojącą w salonie.
Ja zajęłam fotel i włączyliśmy telewizję. Chwilę skakaliśmy po kanałach, a potem wybraliśmy jakiś świąteczny teleturniej. 
- Chcesz soku, bo idę do kuchni? - zapytałam, podnosząc się.
- Hmm, poproszę coli, kelnerko ! - wyszczerzył się.
- Wrrrh - zirytowałam się, ale ostatecznie zgodziłam się.
      Stanęłam jak wryta i nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Na podłodze leżała moja mama, która była nieprzytomna. Zrobiło mi się słabo, ale oparłam się o framugę drzwi i wyjęłam telefon, który jak zwykle miałam włożony w tylną kieszeń.
- Halo?... Pogotowie?...- wyjąkałam. W takich sytuacjach ledwo pamiętałam jak się nazywam i gdzie mieszkam. Po chwili przybiegł Jack, który widocznie usłyszał to co mówiłam.
Próbowaliśmy udzielić pierwszej pomocy, ale raczej się na tym nie znaliśmy. Na szczęście już zaraz do domu weszli lekarze i zabrali mamę do szpitala.
- Co się stało mamie?! - byłam przerażona. Tak bardzo, że stałam przytulona do mojego brata, co na co dzień w ogóle nie miałoby miejsca..


______________________________

wakacje powoli dobiegają końca, moje opowiadanie również. zostało jeszcze  3 / 2 rozdziały + epilog:D
ale na razie piszcie co sądzicie o rozdziale, martwi mnie, że jest sporo wyświetleń a tak mało komentarzy:( 
A i wolicie taki happy end czy może nieszczęśliwe zakończenie?

pozdrawiam, Ola:)
 

czwartek, 9 sierpnia 2012

Rozdział 31.

Myślami Jessicy

     Po pięciu sekundach wyraźnie do mnie doszło, że stoję na środku sceny, a tysiące ludzi oraz chłopaki wpatrują się właśnie we mnie. Była to chyba najniezręczniejsza chwila mojego życia. Cofnęłam się o krok do tyłu i szepnęłam do Harrego:
- Co ja mam teraz powiedzieć?
Harry chyba oczekiwał, że odezwę się w całkiem inny sposób, że odpowiem tak, ja Ciebie też kocham!. Jego oczy były przepełnione nadzieją, ale i smutkiem. Mimo, że czuję się świetnie w jego towarzystwie, nawet mimo tego, że tak dobrze mnie rozumie nie mogę powiedzieć iż go kocham. Bo to nie jest prawda. Dla mnie liczy się Niall i tylko on. Ale co teraz zrobić? 
     Wciągnęłam powietrze i na drżących nogach podeszłam do mikrofonu. Przeleciałam wzrokiem po twarzach fanek, na których widniała zazdrość oraz ciekawość tego, co mam do powiedzenia. Pomyślałam jeszcze chwilę i już mogłam zaczynać.
- Harry, jesteś dla mnie przyjacielem. Potrafisz mnie dobrze zrozumieć, mam nadzieję, że ja Ciebie również. Ale nie mogę powiedzieć, że Cię kocham, a jeżeli nawet to i tak miłością jak do przyjaciół - fanki patrzyły teraz na mnie ze zdziwieniem i oszołomieniem, bo zapewne żadna z nich za nic nie odrzuciłaby uczuć cudownego Harrego Stylesa - Drogie Directioners, rozumiem Wasze zdumienie, ale ja... kocham kogoś innego - wyjaśniłam i kierując się do schodów ze sceny, spojrzałam przelotnie na Nialla. Myślałam, że chociaż uśmiechnie się do mnie, przecież wiadomo, że chodziło mi o niego. Ale nic. Jak zwykle tylko spojrzenie przepełnione obojętnością.
       Wróciłam na moje wcześniejsze miejsce i czekałam na reakcję Loli oraz May na to wszystko, ale na szczęście nie odezwały się. Do końca koncertu zostały jeszcze dwie piosenki, ale potem chłopcy mieli rozdawać autografy i robić zdjęcia z fanami, a następnie jechać na wywiad do telewizji. A my miałyśmy im w tym wszystkim towarzyszyć. Gdy chłopaki zeszli ze sceny, od razu powiedziałam dziewczynom, że zamierzam wrócić do hotelu, żeby się spakować i zdążyć zarezerwować bilety na najbliższy lot do Londynu. Jak się domyślałam, Lola od razu wygłosiła swój sprzeciw.
- Nie możesz tak robić! - wrzasnęła, łapiąc mnie za nadgarstek, bym przypadkiem nie uciekła - Wiecznie tylko uciekasz od problemów! 
- Mogę! Nie zabronisz mi! - odpyskowałam jej.
- Nie zachowuj się jak dziecko! - warknęła, po czym zmieniła ton na spokojny i miły - Słuchaj, gdy chłopaki skończą rozdawać autografy, pojedziemy z nimi na wywiad a jeżeli reporterka zapyta o to zajście na koncercie to odpowiesz jej po prostu, że KOCHASZ NIALLA JAMESA HORANA, rozumiesz ? 
- CO?! I zobaczą to miliony ludzi, którzy potem będą mnie wytykać palcami na ulicy - skomentowałam, wyrywając swój nadgarstek z jej uścisku.
- Ehh.. Dobra, nie będę z Tobą walczyć. Zrobisz jak zechcesz - wzruszyła ramionami i odeszła.
         Gdy wreszcie wyszłam z wielkiej hali, w której odbywał się koncert, uderzyła we mnie fala zimna. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę, by jak najszybciej dostać się do hotelu, lecz i tak trwało to prawie godzinę, bo korki były ogromne. Kiedy tylko znalazłam się w moim pokoju hotelowym, zamówiłam sobie ogromną pizzę, ponieważ umierałam z głodu, po czym włączyłam telewizję. Skakałam po różnych kanałach, jednak ciągle korciło mnie, aby obejrzeć wywiad z One Direction. Trafiłam akurat na środkową część wywiadu, ponieważ reporterka zapowiedziała:
- No, to teraz przechodzimy do prywatnych pytań.
 Przez chwilę myślałam, aby wyłączyć telewizor, ale jednak moja ciekawość zwyciężyła. Trochę nieuważnie słuchałam, jak Zayn, Liam i Louis opowiadali o swoich związkach, lecz gdy prowadząca przeszła do pytania Harrego i Nialla, przysunęłam się bliżej do odbiornika. 
- Harry, jesteś jedynym singlem w zespole. A może już nie? Dzisiejsze wyznanie miłości do niejakiej - tu musiała odczytać z kartki - Jessicy McCartney było wielkim szokiem dla fanek. 
Kamera w tym momencie pokazała Harrego, siedział ze smutno zwieszoną głową.. A reporterka ciągnęła dalej.
- Tylko, że zapomniałeś o jednym bardzo ważnym fakcie: ona jest dziewczyną Twojego kumpla! - wszystkie oczy ludzi siedzących na widowni zostały skierowane na Nialla, który jakby nigdy nic jadł ozdobną mufinkę. 
W studiu zapanowała niezręczna cisza, a ja zamarłam przeżuwając pizzę. Czekałam na to, co wydarzy się dalej.
- Niall, a może Ty coś powiesz? - uśmiech prowadzącej był bardzo sztuczny.
Niall odłożył muffinkę na talerz, westchnął ciężko, po czym wstał. 
- Co mam wam wszystkim powiedzieć do cholery?! - nasz trochę głupkowaty i zawsze uśmiechnięty blondynek wpadł w niemałą furię. Zdjął z głowy full cap i zaczął nim wymachiwać, wymawiając przy tym słowa z prędkością karabinu maszynowego - Cały czas o nią pytacie, nie wiecie jak to ku**a boli?! Nie jesteśmy razem PRZEZE MNIE!!! Ale kochałem ją, kocham nadal i zawsze będę kochać! Więc czy wy ku**a nie potraficie zrozumieć, jakie to trudne co pięć minut mówić o kimś, kto nas nie chce znać?! Zrobiłbym wszystko, żeby móc do niej wrócić, ale to już niemożliwe! - Niall oczywiście nie szczędził przekleństw.
Siedziałam zamurowana, cała wypowiedź, słowo po słowie zaczęła w dość wolnym tempie dochodzić do mojego umysłu. Zaraz, przecież ja czuję się tak samo! Kocham Nialla, ale wiem, że on mnie nie chce znać i że nigdy już nie będziemy razem! Przerwałam myślenie i wróciłam do oglądania wywiadu, a raczej wielkiego harmidru , jaki zapanował w studiu. Niall jeszcze coś tam mruczał pod nosem, a potem przeszedł obok kamery, mówiąc przy tym:
- Ja pie***lę, wychodzę, mam dość.
        Czyli może jednak mamy szanse na to, aby do siebie wrócić? Przecież on mnie kocha. A ja kocham jego. Jaki problem? Odłożyłam pudło z pizzą i usiadłam na łóżku. Chyba najlepszą decyzją, jaką mogę w tej chwili podjąć jest sen..

        Obudziłam się wczesnym rankiem i od razu zabrałam się za pakowanie walizki, co zapomniałam zrobić wczoraj. Na szczęście zarezerwowałam bilety i o 9 mam samolot. Wykonałam poranną toaletę i przebrałam się w to. Chciałam jeszcze zjeść śniadanie, ale nie miałam czasu, więc w błyskawicznym tempie wsiadłam do taksówki, która zawiozła mnie na lotnisko. Co mnie zdziwiło, wśród tłumu ludzi, zobaczyłam Nialla. Pewnie leci odwiedzić rodzinę w Irlandii - pomyślałam. Jednak gdy już siedziałam w środku, ujrzałam, iż siada przede mną. Zdziwiłam się, że menadżer pozwolił mu wrócić do Londynu, bo w końcu mieli spędzić w Nowym Jorku jeszcze kilka dni, spotykając się z fanami itd. Założyłam słuchawki na uszy i w krótkim czasie usnęłam.
        Nareszcie Londyn. Muszę przyznać, że trochę tęskniłam za moją rodziną. Poza tym, mimo wszystko, od wczorajszego wydarzenia na koncercie Nowy Jork nie kojarzy mi się zbyt dobrze.
- Jess! - kiedy tylko przekroczyłam próg domu, mama przybiegła aby mnie przywitać.
- Cześć mamo, cześć Jack - powiedziałam.
- Opowiadaj, jak było! - rozkazała mama, zabierając ode mnie walizkę.
- Więcej dowiesz się z gazet lub telewizji - mruknęłam, a ona zrobiła wielkie oczy.
Udałam się do mojego pokoju, którego chyba najbardziej mi brakowało. Wyszłam na balkon i poczułam chłodne, londyńskie powietrze. Sama nie wiedziałam, gdzie było bardziej zimno. Moją uwagę przykuło światło między drzewami. Niall jest w domu! Zerwałam się i zbiegłam schodami na dół, po czym krzyknęłam do mamy, że zaraz wrócę i już mnie nie było. Teraz będzie najlepsza okazja do wyjaśnienia sobie wszystkiego, ponieważ będziemy sami. Tylko ja i On. On i ja.. Stanęłam przy drzwiach i nacisnęłam na dzwonek. Po chwili Niall otworzył mi drzwi i wpuścił do środka. 
- Cze..cześć. Ja przyszłam, żeby.. no.. - jak zwykle w ważnych chwilach nie mogłam wyjąkać ani słowa.
Niebieskooki spojrzał mi prosto w oczy. Tym razem całkiem inaczej. Już nie z obojętnością, ale z zaufaniem, z troską.. Podszedł do mnie i położył mi palec na ustach, by w ten sposób mnie uciszyć. Zamilkłam i bez słowa wpatrywałam się w jego piękne, niebieskie tęczówki. Lecz po chwili chłopak jeszcze bardziej zbliżył się i namiętnie mnie pocałował, a ja odwzajemniłam to. W pewnym momencie zadzwonił telefon Nialla, więc oderwaliśmy się od siebie.
- Halo? Co?! May? Ale co się stało?! - krzyczał do telefonu, a ja już wiedziałam, że nie zapowiada się nic dobrego.

* * *
 wiem wiem rozdział beznadziejny i nudny, ale musiałam jakoś pogodzić Jess i Nialla, przepraszam że nie jest z Harrym , ale nie mogłam wytrzymać !:*
przepraszam za kilka niecenzuralnych słów, ale jak wiadomo w realu Niall często przeklina-,- 
dziękuję za odpowiedzi w ankiecie, wiele dla mnie znaczą! <33

założyłam nowego bloga - http://gotta--be--you.blogspot.com/ 

na którym pojawił się już 1 rozdział!:)
nie mam pojęcia, jak się robi zakładki więc tutaj napisałam link:(  
pozdrawiam, Olii ;*

    

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Rozdział 30.

Myślami May

      Muszę powiedzieć o wszystkim Louisowi. Lola ma rację, przecież on i tak prędzej czy później się dowie (no, to nawet logiczne, ale pomińmy ten fakt). "A co jeżeli będzie mieć pretensje?" - ta myśl dręczyła mnie dniami i nocami. Cudowna reakcja mężczyzn na słowa kochanie, jestem w ciąży! zdarza się chyba tylko w filmach. Tak mi się wydaje. Zostało mi już coraz mniej czasu. Dzisiaj ostatni dzień jesteśmy tutaj, w Nowym Jorku razem z chłopakami. Potem wracamy do Londynu, a oni jeszcze przez prawie miesiąc będą w trasie koncertowej. Nie wytrzymam tyle, ta informacja po prostu sama ze mnie wyjdzie, a już wolę aby Louis dowiedział się o mojej ciąży wprost ode mnie, pokrzyczał trochę i już, niż gdybym miała mu to zakomunikować przez telefon. Uff, okej. Jakoś żyję. Stanęłam pod drzwiami pokoju Louisa (niestety nie mieliśmy wspólnych pokoi) i jeszcze raz głęboko odetchnęłam. Raz się żyje. Zapukałam delikatnie i uchyliłam drzwi. Na łóżku leżał Lou w samych bokserkach i oglądał telewizję śniadaniową.
- Cześć kochanie - uśmiechnął się, kiedy mnie zobaczył. Próbowałam to odwzajemnić, ale mój uśmiech wyglądał raczej jak beznadziejne skrzywienie.
- Louis, muszę Ci coś powiedzieć.. - zwiesiłam głowę - Coś poważnego - dodałam, gdy zauważyłam, że mój chłopak nadal się szczerzy.
- Coś się stało? - od razu się przejął.
- Tak.
- No, mów! - pospieszał mnie.
- Jestem.. - zaczęłam i odetchnęłam - w ciąży - dokończyłam.
- COOO?! - wrzeszczał, ciesząc się niczym małe dziecko, które dostało upragnioną zabawkę - Naprawdę?!! OOOO ja Cieeeee!!! Będę tatą! - śmiał się i krzyczał na przemian, po czym wybiegł z pokoju, jak się domyślam obwieścić to chłopakom.
       Nic lepszego nie mogło się stać! Louis naprawdę się z tego ucieszył! Uśmiechnęłam się, nareszcie w szczery sposób, i dołączyłam do reszty. Usłyszałam po donośnych krzykach, że są w pokoju Hazzy. I nie myliłam się wszyscy siedzieli stłoczeni na łóżku lokowatego. 
- May, gratulacje! - Lola uścisnęła mnie. 
- Louis, tak myślałem, że Ty będziesz pierwszy! - roześmiał się Zayn, a ja zrobiłam zdziwioną minę.
- Jak to "pierwszy"? - zapytałam.
- No, pierwszym tatą w zespole haha - wyjaśnił mi Liam.
- Dobra , dzieciaki zbieramy się! Przypominam Wam, że zaraz macie próbę - oznajmiłam i wróciłam do swojego pokoju, który dzieliłam razem z Jessicą i Lolą.
- Jessica , Niall?! - przestraszyłam się, aż odskoczyłam - Myślałam, że jesteście tam z wszystkimi..
- Ja już pójdę - rzucił sucho Niall i wyszedł. 
- Co się stało? - usiadłam obok dziewczyny.
- Nic, ja też już pójdę - oznajmiła i próbowała wstać, ale ją zatrzymałam.
- Ale tu jest Twój pokój.. - zaczęłam.
- A, no tak.. - widziałam, że była wyraźnie przygnębiona i zamyślona.
- Zaraz wychodzimy na zakupy, a chłopaki mają próbę - poinformowałam i wyjęłam z walizki ubrania. Ostatecznie przebrałam się w TO. Godzinę później wszystkie wyruszyłyśmy na podbój nowojorskich galerii handlowych.
         Zaraz po powrocie, skorzystałam z okazji, że Jessica bierze prysznic, a Niall gdzieś wyszedł i ściągnęłam wszystkich do pokoju Hazzy. Powodem tego tajnego zebrania była tajna misja.
- Słuchajcie - zaczęłam, sprawdzając jeszcze raz czy nikogo nie ma na korytarzu - nie mogę już patrzeć jak oni się marnują i...
- Oni czyli kto? - przerwał mi Louis, a ja zrobiłam facepalma i westchnęłam.
- Jessica i Niall! - odpowiedział za mnie Harry, za co byłam mu wdzięczna.
- No i wymyśliłam, aby zrobić jakiś tajny plan, aby ich ze sobą z powrotem zeswatać - jak się domyślałam, zdania były policzone.
- Dobry pomysł! - zawołała od razu Lola. Wiedziałam, że na nią zawsze mogę liczyć.
- To ich życie i sami decydują - mruknął widocznie poddenerwowany lokowaty - A jeżeli Jessica nie chce tego? 
- Daj spokój, Harry - Liam położył mu rękę na ramieniu - Widać, że ona go kocha - na te słowa Hazza podniósł się gwałtownie, i, odpychając od siebie Liama, wybiegł z pokoju.
- A jemu co? - zdziwiłam się.
- Kochanie, to taka popularna choroba - Louis otoczył mnie ramieniem, a ja zrobiłam minę w stylu że co?! - Zazdrość - dodał, a ja nagle wszystko zrozumiałam.


Myślami Jessicy

      Wyszłam z łazienki, owinięta jedynie w ręcznik, ponieważ zapomniałam wyjąć i zabrać ze sobą ubrań z walizki, gdy nagle usłyszałam za sobą dźwięk pociągniętej klamki, a następnie trzask drzwi. Przerażona aż odskoczyłam z piskiem. Po chwili jednak moja ciekawość zwyciężyła i obróciłam się, aby spojrzeć, kto zawitał (nie ma to jak wyczucie czasu). Mina Harrego była bezcenna.
- Em.. no, wiesz.. przepraszam.. j-jja nie chciałem.. Cię - próbował sklecić zdanie, ale uciszyłam go i roześmiałam się. 
- Przyszedłem żeby.. - zaczął, ale musiałam mu przerwać.
- Okej , ale wiesz, może ja bym się najpierw ubrała? - spytałam i nie czekając na odpowiedź, chwyciłam ubrania i ponownie zamknęłam się w łazience. Przebrana w ten strój, wyszłam i usiadłam obok zielonookiego.  
- Koncert został przełożony na jutro, więc.. co Ty na to, żebyśmy gdzieś razem poszli? - zaproponował, a ja pokiwałam głową z uśmiechem.
- To co, może kino? - dodałam.
- Dobra, ale Ty wybierasz film! - odparł, wstając z miejsca.
- Mhmm. To do zobaczenia o.. ? - urwałam.
- Może być o 19? 
- Jasne!
        Czas do tej godziny szybko minął, mimo to zdążyłam wybrać film oraz zadzwonić do mamy i Jacka, którzy byli ciekawi co się dzieje u mnie. Wyszliśmy trochę wcześnie, aby pójść nieco dłuższą drogą, zachwycając się przy tym kolorowymi, migoczącymi dekoracjami świątecznymi. Było mi bardzo zimno w dłonie, bo zapomniałam zabrać ze sobą rękawiczek, więc zaczęłam rozcierać je aby trochę się nagrzały. Harry zauważył to i złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, ale on tylko uśmiechnął się i nie odezwał się. Doszliśmy do kina i kupiliśmy bilety na film, który bardzo mnie zaciekawił. Była to komedia romantyczna o tematyce świąt Bożego Narodzenia.
- Nie wiem jak Tobie, ale mi nie chce się jeszcze wracać do hotelu i do tych przygłupów - oznajmił zielonooki, kiedy wyszliśmy na zewnątrz.
- Mi też, ale tutaj jest strasznie zimno - odparłam.
- Na to da się coś zaradzić - uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie. - To co, może kolacja? - zaproponował, a ja przytaknęłam. 
       Całą drogę przeszliśmy przytuleni do siebie. Oczywiście, co chwilę zatrzymywali nas fani, prosili o zdjęcia i autografy, ale nam to zupełnie nie przeszkadzało. Miło było patrzeć, jak Harry przytula do siebie małe dziewczynki i tak słodko z nimi rozmawia.. Moje myśli przerwał dźwięk otwieranych drzwi, tuż przede mną. Otworzyłam oczy i ujrzałam Hazzę, który najpierw przepuścił mnie w drzwiach, a następnie jak prawdziwy dżentelmen pomógł zdjąć kurtkę. Złożyliśmy zamówienia, jednak nie byliśmy za bardzo głodni, więc stanęło jedynie na gorącej czekoladzie oraz kawałku ciasta. Przez cały czas nie odzywaliśmy się do siebie, ale ta cisza wcale nie była krępująca. Wręcz przeciwnie. Podobało mi się takie milczenie. Gdy wyszliśmy, była już 23.40. Harry znowu otoczył mnie ramieniem, za co byłam mu wdzięczna, bo wcześniej czułam, że zaraz zamarznę.
- Zobacz, jakie piękne niebo - powiedział.
- Mhmmm. Aż się nie chce wracać do szarej rzeczywistości - mruknęłam, wzdychając.
- To nie wracajmy - uśmiechnął się łobuzerko, ale ja zmierzyłam go ironicznym spojrzeniem.
- Chodziło mi o to, że, no.. może przejdziemy się jeszcze do parku? - próbował się wytłumaczyć, na co ja roześmiałam się i pokiwałam głową.
      Usiedliśmy na wolnej ławce w pobliżu wejścia i zaczęła się szczera rozmowa. Nie lubię takich, jednak teraz była mi potrzebna. Czułam, że muszę wyrzucić z siebie to, co czuję.
- Jak Ci się układa z Niallem ? - zaczął on.
- Nijak . Dobra, wcale - westchnęłam - Mam już tego dosyć, że on udaje jakby mnie wcale nie znał. Jakby mnie kochał to by ze mną był , a jak nie to niech nie mówi, że potrzebuje czasu ! Ponoć tak bardzo za mną tęskni, ehem, właśnie to widać! No nie wiem, może on wcześnie udawał ?! Może jedynie mi się wydawało, że cokolwiek dla niego znaczę ?! - z moich oczu zaczęły spływać łzy - Przepraszam, Harry, tak się rozgadałam o własnych problemach, o których pewnie nawet nie chcesz słuchać.
- Ćsiiii, mów dalej - uśmiechnął się, ale ja już nie chciałam nic mówić. Wtuliłam się w niego i całkowicie odpłynęłam z myślami.
          Obudziłam się, czując, że leżę na czymś miękkim i wcale nie mam na sobie grubej kurtki i szalika. Podniosłam się i zobaczyłam, że znajduję się w pokoju hotelowym.. Ale zaraz! Nie moim, tylko.. Harrego? Upewniłam się co do tego, gdy zobaczyłam lokowatego wychodzącego z łazienki, a jedyne co miał na sobie to ręcznik opasany wokół bioder. Przetarłam zaspane oczy i spytałam:
- Czemu tu jestem?
- Wszyscy śpią. Nie chciałem obudzić May, więc przyniosłem Cię do mnie - uśmiechnął się tak słodko, że nie miałam siły już w ogóle się odzywać. Niestety, musiałam.
- Harry, jeżeli mamy razem.. spać, to czy mógłbyś coś na siebie nałożyć? - poprosiłam.
- Oczywiście - odparł.
         Kiedy ponownie otworzyłam oczy, był już ranek. Chciałam wstać i sprawdzić chociaż, która godzina, ale uniemożliwiał mi to Hazza, który mnie przygniatał. Spał tak słodko, mamrocząc coś pod nosem, że postanowiłam go nie budzić. Modliłam się w duchu, aby drzwi okazały się zamknięte i nikt nie mógł wejść, ponieważ Harry miał na sobie jedynie bokserki. Przypomniałam sobie, że być może w kieszeni mam mojego iPhona i tak też się stało. Sprawdziłam godzinę. Była 8:30. Rany! A o 9 chłopaki mieli jechać na próbę.
- Harry, Harry, obudź się! - zawołałam, ale on zaczął się do mnie przytulać zamiast obudzić się i wstać.
- Obudź się! JESTEŚ SPÓŹNIONY NA PRÓBĘ! - wrzasnęłam, a on zerwał się, jakby go ktoś oblał zimną wodą.
- Spóźniłem się na próbę?!!! - jego mina była tak bardzo przerażona i jednocześnie tak bardzo bezcenna, że wybuchnęłam śmiechem.
- Niee, niee - odparłam - Ale tak się stanie jak w tej chwili się nie ruszysz i nie wstaniesz - dodałam.
Wyglądał na nieco uspokojonego, ale biegał po pokoju jak szalony, więc postanowiłam mu nie przeszkadzać i po cichu wyszłam. Niemal od razu wpadłam na May. 
- Co Ty tu robisz?! - zaczęła na mnie wrzeszczeć - I dlaczego nie było Cię przez całą noc?!
- Byłam.. - odparłam cicho.
- W pokoju Harrego? - spojrzała na mnie podejrzliwie, a ja bez słowa odeszłam. Na co jak na co, ale na rozmowę na ten temat nie miałam najmniejszej ochoty. Wzięłam prysznic po czym przebrałam się. Dzisiaj wieczorem wielki koncert chłopaków na zakończenie trasy koncertowej po Ameryce, a my oczywiście mamy bilety vip oraz wejściówki za scenę. Kiedy po skończonym śniadaniu wychodziłam z hotelowej restauracji, natknęłam się na Harrego.
- Cieszę się, że będziecie na dzisiejszym koncercie - wyszczerzył się w uśmiechu.
- Ja też! - odwzajemniłam to.
- Emm.. wiesz, jak właściwie to mam pytanie. Otóż zakochałem się w pewnej dziewczynie i ona będzie na dzisiejszym koncercie. Chcę jej wyznać miłość na scenie, ale nie jestem pewien czy to dobry pomysł. Jak myślisz, spodoba jej się? - nie wiem dlaczego, ale po jego słowach poczułam szczypanie w oczach.
- Hmm, myślę, że na pewno! - odparłam i odwróciłam się na pięcie, po czym szybkim tempem wróciłam do mojego pokoju.

            Do końca dnia, a tak właściwie do godziny 21, o której miał się odbyć koncert One Direction, analizowałam słowa Harrego. Gdy tylko znalazłyśmy się wśród publiczności, zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony. Byłam niemal pewna, że ta dziewczyna musi siedzieć gdzieś w miejscach dla vipów. Ale kto to jest? Znam ją? Nie miałam już czasu na dalsze domysły, bo zaczął się koncert. Chłopaki jak zwykle dali czadu i było świetnie! Cały czas niecierpliwiłam się aż do momentu, gdy Harry podszedł bliżej do widowni i zaczął swoją ''przemowę''.
- Tu, wśród moich fanek i fanów, jest osoba bardzo wiele dla mnie znacząca. Tyle czasu czekałem na odpowiedni moment i wydaje mi się, że właśnie teraz nadszedł. Chyba nikt nie wie, o kogo chodzi, ale jeszcze tylko chwila cierpliwości - uśmiechnął się - Kocham Cię. Jessico McCartnej, tak, kocham Cię!
               Słysząc te słowa, czas jakby się dla mnie zatrzymał. On mnie kocha.. Nie liczyło się nic i nikt, oprócz wyciągniętej właśnie do mnie ręki zielonookiego. Weszłam na scenę, czując na sobie zazdrosny wzrok tysięcy directionerek oraz pełne bólu spojrzenie Nialla...




* * *

no to 30 rozdział za nami :"D 
dziękuję za głosy w ankiecie, za wszystkie komentarze i wyświetlenia! Ogromnie DZIĘKUJĘ!!!
Uwielbiam Was!

:*

czwartek, 2 sierpnia 2012

Rozdział 29.

Myślami May

       Razem z dziewczynami pojechałyśmy na lotnisko, aby się pożegnać. Chłopaki właśnie wylatują w trasę po Ameryce i wracają dopiero na święta. Niestety, wtedy raczej nie będę się mogła z nimi zobaczyć, ponieważ święta jak co roku spędzam w rodzinnej Hiszpanii wraz z całą moją familią. Podeszłam do Louisa, żeby jeszcze raz przytulić się do niego.
- Będę tęsknić - powiedział, a ja pocałowałam go w usta. 
- Ja też - mruknęłam, cofając się do tyłu. 
Rozejrzałam się dookoła. Mnóstwo fanów, paparazzi, innych ludzi. Zobaczyłam, że Lola podobnie żegna się z Zaynem, a Danielle z Liamem. Patrzyłam na zakochanych i czułam, jakby czas się zatrzymał.. Jednak po chwili trzeba było powrócić do rzeczywistości. Szarej, idiotycznej rzeczywistości! Zauważyłam, że Jessica stoi z boku i przygląda się całej sytuacji. Harry, Louis, Liam i Zayn podeszli do niej, żeby się z nią pożegnać, a ona przytuliła każdego po kolei. Dopiero kiedy doszło do Nialla, odsunęła się i powiedziała jedynie "Cześć" chłodnym głosem. Wiedziałam, że nie układało się między nimi, ale żeby tak? Od razu po powrocie miałam zamiar wypytać ją o wszystko. Gdy samolot chłopaków wystartował, wraz z dziewczynami wsiadłyśmy do taksówki i wróciłyśmy do domu. 
- Co się stało z Tobą i Niallem? - spytałam, kiedy razem z Lolą i Danielle siedziałyśmy w pustym domu One Direction.
- Nie jesteśmy razem - odparła, a jej oczy zaszkliły się.
Postanowiłam nie poruszać więcej tego tematu.. Widocznie coś jest nie tak, ale na pewno się ułoży. Wiem z opowieści Lou, że Niall nadal ją kocha. Zmieniłam temat, proponując obejrzenie jakiegoś filmu. Wszystkie przytaknęły, więc znalazłam jakąś komedię i zrobiłam popcorn. 
- No wiesz co, żeby akurat dzisiaj oglądać komedię romantyczną! - odezwała się Lola, a ja parsknęłam śmiechem.
- Na czarny humor Cię wzięło czy co? - pokręciła głową Danielle, która właśnie wróciła z kuchni, niosąc cztery szklanki dietetycznej pepsi.
- Nie, nie - pokręciłam głową, próbując wstać, ale stało się to niemożliwe. Poczułam mocne ukłucie i znowu usiadłam. Dziewczyny przyjrzały mi się dokładniej, bo wyglądałam naprawdę blado. 
- Co Ci się stało? - spytała Dan, a ja nawet nie odpowiadając na jej pytanie, pobiegłam do łazienki.
            
          Domyślałam się najgorszego.. Wymioty, brak okresu.. Coś musi być nie tak. A jeżeli jestem w ciąży?! Niby nie tak źle, bo jeżeli już tak naprawdę zaszłam w ciąże to z Louisem, a ja go przecież kocham. Tylko, że to może zrujnować mu karierę. A nawet całe życie. Jeżeli zespół rozpadnie się przeze mnie i nasze przyszłe dziecko, chłopaki mi tego nigdy nie wybaczą! A co dopiero miliony fanek, które ich tak kochają. Uznałam jednak, że nie ma się co martwić na zapas, przecież jeszcze nic pewnego. Umyłam zęby i wyszłam z łazienki, informując dziewczyny, że idę do apteki. Oczywiście, tak jak się tego spodziewałam, nie chciały puścić mnie samej.
- Widzimy w jakim jesteś stanie, sama nie pójdziesz ! - zarządziła Danielle, a Lola od razu zaproponowała, że to ona ze mną pójdzie.
- Okej - uśmiechnęłam się lekko i skierowałam się do drzwi wejściowych.
- Tak właściwie, to co Ci jest? - zapytała Lola, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Że jestem w ciąży ? Nie, nie chcę robić zamieszania i szumu, ktoś przez przypadek mógłby się o tym dowiedzieć i gdyby ta informacja dotarła do Louisa... z pewnością zdenerwowałby się i wszystko zakończyłoby się rozstaniem. 
- Nie wiem, jakoś tak po prostu źle się czuję - skłamałam, a Lola pokiwała głową, jednak wydaje mi się, że nie do końca uwierzyła w moje słowa.
            Stanęłyśmy pod apteką, która na szczęście nie była zbytnio oddalona od domu chłopaków. Chciałam wejść sama, ale moja ''opiekunka'' mi na to nie pozwoliła. Wahałam się, czy poprosić o test ciążowy w obecności Loli, ale nie miałam wyjścia. Trudno, wydaje mi się, że mogę jej zaufać.
- Podać coś? - zapytała ekspedientka, a ja jeszcze raz przemyślałam sprawę i w końcu się zdecydowałam.
- Poproszę test ciążowy - odparłam ze spokojem, a mina mojej przyjaciółki wyrażała zszokowanie, jak i niepokój.
- Dziękuję - zapłaciłam i aż musiałam pociągnąć Lolę za rękę, bo nadal wielce zdziwiona stała oparta o ladę.
- JESTEŚ W CIĄŻYYYY ?!!! - wrzasnęła, kiedy tylko wyszłyśmy, a ja położyłam jej rękę na ustach i rozejrzałam się ze strachem, ale na szczęście nie zobaczyłam w pobliżu żadnych paparazzi.
- Nie wiem , dlatego to kupiłam - westchnęłam.
- Wiesz.. ciekawe jak zareaguje na to Louis - powiedziała Lola, a ja zaczęłam mieć coraz czarniejsze myśli.
- Ehh właśnie o to się boję - przyznałam - Jednak mam nadzieję, że ani on ani nikt inny nie dowie się o tym od Ciebie.
- Jasne - kiwnęła głową - Tylko że wiesz, kiedyś sam to zauważy.
- Co ty nie powiesz - spojrzałam na nią ironicznie. 
- Ale wiesz, jakby co to ja się cieszę! - uścisnęła mnie, a ja przez chwilę czułam się szczęśliwa. 
  Weszłyśmy do domu, a ja od razu udałam się do łazienki. Boję się wyników testu, ale kiedyś to trzeba zrobić. Odetchnęłam głęboko i pociągnęłam za klamkę.






Myślami Nialla

         Zaraz po przylocie wsiedliśmy do busa, który zawiózł nas do hotelu. Rozpakowałem częściowo walizkę i usiadłem przy oknie, biorąc do ręki gitarę. Zacząłem jeździć dłonią po strunach, w sumie nie grając nic sensownego. Usłyszałem pukanie, a raczej donośne walenie do drzwi, i nawet nie zdążyłem powiedzieć Proszę, bo już do mojego pokoju wbiegła czwórka roześmianych chłopaków. Spojrzałem na nich, unosząc brwi i wróciłem do gry na gitarze.
- Niall, stary ! Co z Tobą ? - zawołał Zayn, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Wyluzuj ! Jesteśmy w Californii, mamy tydzień wolnego i możemy robić co chcemy! - dołączył się Louis.
- A może on chce czego innego...? - nade mną stanął Liam. No tak, on zawsze dobrze mnie rozumiał.
- Właśnie - mruknąłem, a Zayn pociągnął mnie za rękę.
- Daj spokój ! Dziś idziemy do jakiegoś klubu zaszaleć , nie ma mowy, że tu zostaniesz ! - zawołał i cała czwórka zaczęła wynosić się z pokoju.
           Jedyne co chcę, to pierwszy lepszy samolot do Londynu, chcę zobaczyć Jessicę, powiedzieć jej, jak bardzo ją kocham.. Teraz wszystko zniszczyłem, tak JA, a nie ona. Żałuję, ale zobaczymy się dopiero za 2 miesiące. Mam nadzieję, że przemyśli sobie czy naprawdę chce ze mną być, bo ja wiem już teraz, że tak - chcę. 
            Wydaje mi się, że musiałem zasnąć, bo potem już nic nie pamiętałem. Widocznie chłopaki mnie obudzili, bo znowu przyszli do mojego pokoju. Tym razem po to, aby zaciągnąć mnie do klubu. I najgorsze jest to, że udało im się to.
- Może jesteś głodny ? - spytał Louis, mocno zmartwiony moim stanem.
- Nie - rzuciłem twardo i przyspieszyłem kroku.
 Zapłaciliśmy bramkarzowi i weszliśmy do dwupiętrowej sali pełnej roztańczonych ludzi. W prawym rogu był największy tłum, gdzie zapewne znajdował się bar. Ruszyłem w tamtym kierunku, jednak poczułem, że ktoś chwyta mnie za rękę i ciągnie z powrotem na parkiet. Myśląc, że to któryś z chłopaków, chciałem oznajmić, aby dał mi spokój, używając do tego odpowiedniego tonu oraz trochę niecenzuralnych słów, ale po obróceniu się zobaczyłem, że to jakaś dziewczyna.
- Zatańczymy ? - spytała, uśmiechając się zalotnie.
Nie miałem na to ochoty, ale dziewczynie nie odmówię. Poza tym jeżeli chłopaki zobaczą, że tańczę i ''bawię się'' to może pozwolą mi stąd wyjść. To, czego pragnę to jedynie być teraz z Jessicą. A tak z możliwych rzeczy to moja gitara i duża paczka ulubionych chipsów. Spojrzałem na dziewczynę, która zarzuciła swoje ręce na moją szyję. Najchętniej odepchnąłbym ją, ale była już połowa piosenki, więc pewnie zaraz się odczepi. Czekałem tylko na to, ale kiedy muzyka na chwilę ucichła, ona zapytała:
- Pójdziemy się czegoś napić ?
Nie czekając nawet na odpowiedź, szarpnęła mnie za rękę. Tym "czymś" był oczywiście alkohol, który lał się strumieniami, kiedy tylko dosiedliśmy się do stolika, przy którym siedzieli chłopaki. Potem znowu tańczyliśmy, a następnie wyszliśmy gdzieś i dalej już nic nie pamiętam.

           Obudziłem się w moim pokoju hotelowym, co dziwniejsze, a raczej gorsze, obok mnie spała dziewczyna, z którą spędziłem poprzedni wieczór w klubie. O Boże! Zorientowałem się, że oboje jesteśmy nadzy, po czym naciągnąłem na siebie kołdrę. 
- Ekhem - odchrząknąłem, starając się obudzić tym dziewczynę.
- Taa ? - mruknęła, jednak nie wiedziałem, czy to przez sen czy też dlatego że mnie usłyszała, więc na wszelki wypadek trąciłem ją łokciem w ramię.
- Co się stało ? - podniosła się, jak oparzona. 
- To pytanie raczej do Ciebie - byłem wściekły. Co ta dziewczyna w ogóle ze mną zrobiła ?!
- Nie mów, że nie pamiętasz naszej wspólnej nocy - zaczęła się do mnie przysuwać, a ja odsunąłem się na bezpieczną odległość.
- Nie i nie chcę pamiętać! - wrzasnąłem - Ja mam dziewczynę ! - dodałem, po czym złapałem się za głowę. Nie, ja nie mam dziewczyny.. Jednak czułem, że Jess nadal jest ze mną, nadal jest nieodłączną częścią mnie.
- Nawet nie wiem jak się nazywasz.. - mruknąłem, wkładając ubrania.
- Caroline - uśmiechnęła się. 
- Okej . No więc, Caroline , zapomnijmy o tym co było i już nigdy więcej się nie spotkajmy, dobra ? - uśmiechnąłem się sztucznie, a ona kiwnęła głową. 
Poczekałem, aż się ubierze i weźmie swoje rzeczy, po czym zamknąłem za nią drzwi i odetchnąłem z ulgą. Wreszcie koniec!! A może dopiero początek moich problemów...?


Myślami Jessicy

         Tak szybko nadszedł grudzień, w którym ja, Lola i May miałyśmy jechać do Stanów, aby odwiedzić chłopaków. Nie byłam za tym pomysłem, ale dziewczyny bardzo nalegały, błagały i prosiły, ale nie chciały nigdzie lecieć beze mnie. Wreszcie zgodziłam się, i właśnie dlatego jestem na lotnisku w Londynie. Niestety Danielle nie mogła wyruszyć z nami, ponieważ jest w trasie ze swoim zespołem. W trójkę wpakowałyśmy się do samolotu i zaraz usnęłyśmy. Kiedy się obudziłam , byłyśmy dopiero w połowie lotu. Westchnęłam i założyłam słuchawki, z których popłynęła moja ulubiona piosenka - Moments. Mnóstwo razy wyobrażałam sobie moje spotkanie z Niallem, ale teraz nawet w mojej wyobraźni zapanowała pustka. Będzie normalnie? Jakby nigdy nic zaczniemy się do siebie odzywać? A może Niall znalazł sobie kogoś innego, zapomniał o mnie, a ta wymówka, żebyśmy dali sobie czas była po to, aby się ode mnie uwolnić? Cokolwiek się z nim stało, na pewno nie było tak jak ze mną. Nieprzespane noce, spędzone na płaczu. Gdy wreszcie byłyśmy na miejscu i odebrałyśmy nasze bagaże, przywitali nas chłopcy. Zayn i Louis przytulili swoje dziewczyny, a ja uścisnęłam Liama i Harrego. Niall stał z boku, przeszywając mnie wzrokiem. Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy do hotelu. My, dziewczyny , miałyśmy mieszkać w tym samym hotelu co chłopaki. Chociaż to i tak tylko 3 dni. 3 dni, które na pewno będą ciężkie, ale trzeba je jakoś wytrzymać. Niby cieszyłam się, że widzę Nialla, ale jego smutny wzrok utkwiony we mnie, powodował, że chciałam podbiec do niego i mocno przytulić, ale to było niemożliwe, coś jak zakazany owoc. Wzięłam odświeżający prysznic i wyciągnęłam z mojej walizki jeansowe rurki, bordową bluzkę z nadrukiem oraz za dużą, szarą bluzę ze wzorem wąsów. Zaraz do mojego pokoju wpadli May i Louis, ubrani w dwa takie same sweterki ze swoimi podobiznami.
- Oo jak słodko hahha - uśmiechnęłam się, widząc portret Louisa (a raczej karykaturę) na swetrze May. 
Poszliśmy do reszty i zjedliśmy kolację. Chłopaki nie mieli już dzisiaj żadnych prób ani wywiadów, więc mogliśmy ten czas spędzić razem.
- To co robimy? Może kino ? - zaproponował Harry, a każdy przystanął na jego propozycję. 
- Za pół godziny tutaj - dodał Zayn, a wszyscy wróciliśmy do swoich pokoi.


Myślami May

- I co, powiedziałaś mu ? - Lola "zaczaiła" się na mnie przy wejściu do hotelu.
- Nie no, coś Ty! Nie chcę niszczyć mu życia - odparłam.
- Jak uważasz - skrzywiła się moja przyjaciółka.
- I pamiętaj, że Ty też mu masz nic nie mówić! I reszcie chłopaków, Jess oraz Danielle również ani słowa! - dodałam, a ona pokiwała głową.
- Okej. Ale wiesz, że tak nie może być do końca - powiedziała i odeszła, zostawiając mnie samą z mnóstwem myśli.







* * *

jakiś taki niezbyt ten rozdział;(
kolejny na pewno będzie dłuższy i wgl:D
liczę na komentarze!!!

pozdrawiam, Oliii<3




PS. w górnym prawym rogu jest ankieta, mam nadzieję, że odpowiecie:)



środa, 25 lipca 2012

Uwaga.!

Z racji tego, że ostatnio nie mam co czytać, proszę Was, żebyście napisali adresy jakichś
blogów o One Direction
najlepiej o Niallu lub Harrym, ale to szczegół;p 
prooooszę napiszcie linki swoich blogów lub znajomych, chętnie poczytam!:) 
 +zapraszam do komentowania 28-ego rozdziału oraz na mojego drugiego bloga: 
chasing-down-the-dream.blogspot.com/  

poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 28.

Myślami Jessicy

        Obudził mnie deszcz, który padał już od dobrych kilku dni. Padał? To za mało powiedziane, strumienie wody dosłownie lały się z nieba niczym z gigantycznego cebra. Przetarłam zaspane oczy, by spojrzeć na kalendarz, wiszący przede mną. 10 października - moje urodziny. Przypomniałam sobie dzień, w którym to napisałam i automatycznie się uśmiechnęłam, chociaż perspektywa spędzenia moich własnych urodzin przed telewizorem lub komputerem nie była specjalnie uszczęśliwiająca. Mimo to, trzeba wstać i przeżyć kolejny dzień, więc tak też zrobiłam. Wychodząc z łazienki, już umyta i przebrana w normalne ubrania, usłyszałam śmiechy oraz krzyki z dołu. Moja wrodzona ciekawość oczywiście kazała mi tam iść i sprawdzić, kto do nas zawitał o 8 rano w sobotę. 
- O, idzie nasz śpioch! - zawołała mama, słysząc moje kroki na schodach. 
- Niall? Co Ty tu robisz? - zdziwiłam się, widząc mojego chłopaka jedzącego śniadanie.
- Jakie miłe przywitanie - mruknął i mocno mnie do siebie przytulił.
- Tak.. Przepraszam! - jąkałam się, nie rozumiejąc całej sytuacji.
- Jedz szybko, bo zaraz musicie jechać - oznajmiła moja mama, stawiając przede mną talerz z tostami oraz sok pomarańczowy.
Zrobiłam zdziwioną minę i już chciałam o coś zapytać, ale Niall tylko przyłożył mi palec do ust i nieco uspokoił, mówiąc, że niebawem wszystkiego się dowiem. Po śniadaniu mama podała mi moją walizkę i szybko razem z Niallem znaleźliśmy się w samochodzie chłopaków, gdzie siedzieli już Zayn, Harry, Louis, Liam, Danielle, May, Lola i Sara. 
- Cześć Jess! - zawołali chórem, a na mojej twarzy odmalowało się jeszcze większe zdziwienie, ale teraz już połączone z uśmiechem.
- Widzę, że Niall nic Ci nie powiedział - pokręciła głową Danielle, a ja już zaczęłam się czegoś domyślać.
- Kazaliście mi nic nie mówić! - oburzył się Niall.
- Nie kazaliśmy! - zaprzeczył Zayn.
- Jak nie jak tak?! - zirytował się niebieskooki.
- Dobra, cicho tam! - odezwała się Dan, po czym westchnęła - Dzieciaki.
- Niall nie bulwersuj się tylko wyjaśnij wszystko Jess - uśmiechnął się do mnie Harry.
- No więc.. jedziesz z nami na koncert do Manchesteru i.. - chciał dokończyć, ale wszyscy przerwali mu, wrzeszcząc:
- NIE MÓW! NIE MÓW!
- Niall sieroto! By się wszystko wydało haha! - powiedział Louis, klepiąc blondyna po ramieniu.


Reszta drogi minęła nam w miarę spokojnie (o ile z nimi może być spokojnie, ale to pominę). O 14 byliśmy już na miejscu i skierowaliśmy się prosto do hotelu, w którym mieliśmy spędzić ten weekend. Po otrzymaniu kluczy szybko poszliśmy do naszych pokoi, żeby wreszcie odpocząć. Jednak już po chwili miałam dość bezczynnego siedzenia, podczas gdy przez okno widziałam takie piękne widoki, nawet pogoda się poprawiła - nareszcie przestało padać i miejscami wyglądało słońce. Spróbowałam więc namówić moje współlokatorki, którymi były Danielle, May i Lola, aby wyszły ze mną coś pozwiedzać, jednak ich reakcje nie były zbyt entuzjastyczne. Po dłuższej konwersacji ostatecznie zgodziły, więc kilkanaście minut później stałyśmy gotowe pod hotelem. May zadecydowała, abyśmy poszły do jakiegoś tam muzeum, które rzekomo bardzo chce zobaczyć, a że nikt nie rzucił lepszego pomysłu, wszystkie przystałyśmy na jej propozycję. Czując wibrację, wyciągnęłam z kieszeni telefon. 1 nowa wiadomość od Niall<3.


- właśnie jedziemy na próbę, a wy się gdzieś wybieracie?


- idziemy trochę pozwiedzać i rozejrzeć się po okolicy:) - odpisałam mu.


- ok, tylko pamiętajcie o 20.00 pod hotelem! - przypomniał, a ja zapewniłam go, że oczywiście, będziemy gotowe.


Spędziłyśmy sporo czasu w przenudnym muzeum, a gdy wreszcie się z niego "wydostałyśmy", postanowiłyśmy zrobić sobie spacer po ulicach uroczego Manchesteru. Zrobiłyśmy przy tym sporo zdjęć i świetnie się bawiłyśmy, bo niektórzy ludzie podchodzili do nas i mówili, że skąd nas znają itp. W pewnym momencie Lola zaproponowała:
- Zmęczyłam się już tym zwiedzaniem. Może pójdziemy coś zjeść? 
- Dobry pomysł! - zgodziłam się. 
- Hmm, lody i kawa, co Wy na to? - dodała Danielle.
- Z chęcią - uśmiechnęła się May.


Usiadłyśmy w jakiejś ładnej i przytulnej kawiarni, po czym złożyłyśmy zamówienia. Musiałyśmy długo czekać, bo nawet mi zaczęło się przeraźliwie nudzić. Zaczęłam rozglądać się po sali i zauważyłam, że pewna kobieta w długim, czerwonym płaszczu, siedząca przy oknie od pewnego czasu przygląda mi się z uwagą. Na początku było to miłe, jednak po chwili stało się nieco denerwujące. Podeszłam do jej stolika i spytałam:
- Dlaczego tak się pani na mnie patrzy ?! Zrobiłam coś pani?!
- Nie, dziecko, ale po prostu Cię rozpoznałam. Jestem dziennikarką i mam do Ciebie kilka pytań, czy mogłabym je zadać? - muszę przyznać, że zszokowała mnie odpowiedź tej pani, ale uprzejmie się zgodziłam.
- Czy to prawda, że łączy Cię coś z Niallem Horanem, członkiem zespołu One Direction?
- Tak, jesteśmy razem.
- Ile czasu?
- Bo ja wiem.. - zaczęłam liczyć w głowie - ponad miesiąc.
- Czy myślicie już o ślubie? - dziennikarka zadała to pytanie z pełną powagą, jednak ja nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Nie, oczywiście, że nie!
- Krążą plotki, że całkiem niedawno łączyło Cię coś z innym wokalistą tej samej grupy, Harrym Stylesem. Zaprzeczasz temu czy to prawda?
- Nie.. Nie byliśmy parą! - odpowiedziałam od razu.
- Dziękuję za ten... wywiad - oznajmiła kobieta, ale widziałam, że nadal przyglądała mi się podejrzliwie.
- Ja też dziękuję. Do widzenia - uśmiechnęłam się sztucznie i czym prędzej wróciłam do mojego stolika, gdzie dziewczyny spożywały już swoje zamówienia i od razu zaczęły mnie wypytywać, czego ta pani ode mnie chciała.
- To dziennikarka, zadała mi tylko kilka pytań - wyjaśniłam i zabrałam się za jedzenie mojego ogromnego pucharu lodów.


         Do hotelu wróciłyśmy o 19, więc zostało nam mało czasu, aby zdążyć się wyszykować na koncert, który zaczynał się już za godzinę. Ja postanowiłam wybrać na tą okazję czarną, rozkloszowaną spódnicę we wzór białych serduszek, białą bluzkę z myszką miki, czarną marynarkę oraz czerwone szpilki z kokardkami. Włosy upięłam w kok, po czym zrobiłam jak zwykle lekki makijaż i, w przeciwieństwie do dziewczyn, byłam już gotowa. Po chwili dołączyła do mnie Lola, która wyglądała świetnie w fioletowo-turkusowo-białej sukience złożonej z samych falbanek i cielistych szpilkach. Równo o 20 dosłownie wybiegłyśmy (tak szybko, na ile pozwalały nam 15 centymetrowe szpilki) z naszego apartamentu i spotkałyśmy się z resztą na dole. Od razu zauważyłam Sarę i podeszłam do niej.
- Stresujesz się? - zapytałam z uśmiechem, widząc jak siedmiolatka krąży to tu, to tam z wypiekami na twarzy.
- I to jak! Właśnie za chwilę spełni się drugie marzenie mojego życia!! - zapiszczała - Pierwsze już się spełniło..
- Co to było? - zaciekawiłam się.
- Poznanie całego One Direction, ale od innej strony, takich prawdziwych. Oni są naprawdę szaleni! - roześmiała się, a ja przyznałam jej rację.


Przyjechała po nas czarna limuzyna i jak się dowiedziałyśmy, chłopaki są już na miejscu. Koncert miał się zacząć za pół godziny, ale chciałyśmy jeszcze wpaść za kulisy, żeby życzyć chłopakom powodzenia. Cieszyłam się jak głupia, bo nawet zanim poznałam One Direction, byłam ich fanką i zawsze marzyłam, aby iść na ich koncert, a teraz to naprawdę się wydarzy! Wraz z dziewczynami dostałyśmy specjalne przepustki, abyśmy mogły się zobaczyć z naszymi przyjaciółmi jeszcze przed koncertem. Uściskałyśmy ich wszystkich po kolei, życząc powodzenia.
- Niall bardzo się stresuje, bo będzie występował przed Tobą - powiedział mi Zayn, a ja zaczęłam się śmiać, chociaż patrząc na niebieskookiego faktycznie tak było.
- Spokojnie, na pewno będzie dobrze! Dasz radę i wierzę, że zaśpiewasz cudownie! - zapewniłam Nialla, całując go w policzek i przytulając. Wyglądał na nieco mniej zestresowanego, ale z nim to nigdy nic nie wiadomo.
Zajęłyśmy nasze miejsca i ze zniecierpliwieniem oczekiwałyśmy, aż chłopaki wyjdą na scenę. Nareszcie się zaczęło! Nie podejrzewałam, że będzie aż tak świetnie! Chłopcy śpiewali rewelacyjnie, a fanki piszczały i tańczyły. Kiedy śpiewali More than this (moją ulubioną piosenkę!), Niall zaprosił mnie na scenę i zaśpiewał swoją solówkę do mnie, trzymając mnie za rękę i cały czas patrząc w oczy, uśmiechając się przy tym. Zayn, Louis oraz Liam zachowali się podobnie, również zapraszając na scenę swoje dziewczyny. Bardzo podobało mi się to, co zrobił Harry: poprosił Sarę, aby weszła na scenę i zaśpiewał swoją solówkę właśnie do niej! Oczywiście, wyglądało to całkiem inaczej, ale i tak nam wszystkim się bardzo podobało. 


Po koncercie musiałyśmy poczekać na chłopaków, aż rozdadzą autografy, zrobią sobie zdjęcia z fankami oraz podpiszą płyty. "Trochę" to zajęło, więc w tym czasie wróciłyśmy do hotelu, żeby nieco odpocząć. Miałyśmy jeszcze jechać na kolację razem z chłopakami. Zaproponowałam to również Sarze, a ona odpowiedziała, że bardzo chętnie, niestety jest już zmęczona i powinna iść spać. Wobec tego życzyłam jej dobranoc i wróciłam do naszego apartamentu.
- Niall jest naprawdę w Tobie zakochany... - rzekła May, zapatrzona w sufit. Gdyby nie to, że powiedziała "w tobie", myślałabym, że mówi sama do siebie.
- A w Tobie Lou - uśmiechnęłam się, siadając obok na kanapie i włączając telewizję.
- No właśnie.. wątpię w to - mruknęła, a ja wytrzeszczyłam na nią oczy.
- Czemu się tak patrzysz? Mówię to, co widzę. Ostatnio zrobił się jakiś taki.. inny - posmutniała.
- Nie martw się. Przecież to nie znaczy, że już Cię nie kocha! Praca, fani, stres.. pewnie chwilowo się czymś zamartwia - starałam się ją uspokoić.
- Może tak.. a może nie - ucięła. 
- Chodźmy już, Liam do mnie dzwonił, abyśmy były gotowe za kilka minut na dole! - zawołała Danielle z drugiego pokoju, więc szybko się zebrałyśmy i wyszłyśmy.




- Czemu nie siadamy razem z wszystkimi ? - zapytałam Nialla. 
- Bo teraz zdarza się okazja na naszą pierwszą randkę - uśmiechnął się.
- Dobra dobra i tak wiem, że chcesz żeby było więcej jedzenia dla Ciebie haha - pokręciłam głową, siadając przy stoliku.
- Nie! Tym razem akurat nie! - zaprzeczył, śmiejąc się.
W czasie, kiedy Niall wybierał coś z menu, zaczęłam rozglądać się po tym miejscu. Muszę przyznać, że było bardzo nastrojowo i romantycznie. Panował tu półmrok, na ścianach były zamontowane świeczki (podobne do tej, która stała na naszym stoliku, jednak znacznie większe), a przy oknach postawiono wazony z czerwonymi różami. Zamyśliłam się.. Dopiero po kilku minutach zostałam "ocknięta" przez Nialla, który, jak się dowiedziałam, cały czas coś do mnie mówił, nie zwracając uwagi, że nic nie odpowiadałam. Gdy dostaliśmy jedzenie, które jak to często bywa, lepiej wyglądało niż smakowało, zaczęliśmy rozmawiać.


- Tak właściwie, to mam Ci coś do powiedzenia.. - odezwał się mój chłopak, a ja wiedziałam, że zanosi się na nic dobrego.
- Słucham - odparłam.
- No więc, jedziemy z chłopakami w trasę koncertową - wydusił.
- To świetnie! - zawołałam, uśmiechając się. Naprawdę myślałam, że wydarzyło się coś złego..
- Nie do końca. Wyjeżdżamy na ponad dwa miesiące, wracamy dopiero na święta... - Niall jeszcze bardziej posmutniał, a mi łzy zaczęły napływać do oczu. 
- Kie.. kiedy? - wyjąkałam.
- W czwartek - odpowiedział.
Wtedy zaniosłam się jeszcze większą falą płaczu, łzy ciekły mi po policzkach, a z makijażu zapewne pozostały jedynie czarne smugi. Próbowałam się uspokoić, ale niewiele to dało. Wstałam i wybiegłam z restauracji. Dopiero świeże powietrze trochę lepiej na mnie podziałało, odetchnęłam głęboko i wytarłam łzy rękawem marynarki. Nie chciałam już tam więcej wracać i postanowiłam iść na piechotę do hotelu. Nie znałam drogi, na dodatek panowała ciemność a łzy nadal przeszkadzały mi w dokładnym widzeniu, co znajduje się przede mną. Ruszyłam w pierwszą lepszą stronę i na szczęście przy drodze znajdował się billboard z napisem, że jeszcze tylko 2 km do hotelu, w którym mieszkaliśmy. Nie miałam przy sobie torebki, w której znajdował się telefon i portfel, więc nie mogłam zamówić taksówki. Machnęłam na to ręką i skierowałam się w dobrą stronę. Dopiero w apartamencie, leżąc w łóżku, zastanawiałam się, dlaczego właściwie płakałam. Owszem, rozłąka na ponad dwa miesiące z chłopakiem oraz przyjaciółmi nie jest powodem do radości, ale raczej zareagowałabym inaczej gdyby nie.. No właśnie. Szantaż Eleanor. Muszę czym prędzej powiedzieć Niallowi o tym, co zaszło pomiędzy mną a Harrym! Niby to tylko dwa pocałunki, ale znając Eleanor, ona opowiadając to samo Niallowi ubarwi tą historię tak, że zapewne niebieskooki już nigdy nie będzie chciał mnie widzieć. A tego bym sobie nie wybaczyła... Żałuję  w s z y s t k i e g o, co łączyło mnie z lokowatym, ale przecież nie cofnę czasu. A szkoda. Powiedziałabym Niallowi, jak bardzo go kocham. Tylko jego. Nawet nie pamiętałam, kiedy zasnęłam. Śniło mi się, że przed czymś uciekałam, ale nie mogłam szybko biec, jakby coś spowalniało moje ruchy. Przerażona otworzyłam oczy i okazało się, że oczywiście był to tylko zły sen. Wstałam i sprawdziłam, która godzina. Dopiero 6:40. Postanowiłam nie budzić dziewczyn, które jeszcze spały. Nie wiem, o której wrócili z restauracji, ale chyba bardzo późno. 
- Nie śpisz już? - usłyszałam za sobą głos i aż krzyknęłam z przerażenia.
Obróciłam się i zobaczyłam za sobą uśmiechniętą Sarę, najwidoczniej rozbawioną tym, że mnie przestraszyła.
- No tak.. - odetchnęłam z ulgą - Wróciłam wczoraj wcześniej niż reszta, więc nie jestem zmęczona - dodałam.
- Mhmm. Słyszałam, jak wczoraj w nocy Zayn i Harry mówili coś o Niallu i o Tobie - oznajmiła dziewczynka, a ja bardzo się zaciekawiłam.
- Taaak? Co takiego? - spytałam, siadając na kanapie.
- Noo, że Niall bardzo martwi się tym, że nie wytrzyma dwóch miesięcy bez Ciebie. I jeszcze coś planowali, ale kiedy zobaczyli mnie, od razu przestali o tym rozmawiać - wyjaśniła. 
- Co planowali?! - zdziwiłam się.
- Nie wiem, ale chyba jakieś.. święto.
- Święto ? - skrzywiłam się, ale zaraz do głowy przyszedł mi pewien pomysł - Aa, już wiem, o co im chodzi!
- O co? - oczy Sary rozbłysły.
- O ślub.
- Czyj?! - zapiszczała dziewczynka.
- Tego jeszcze nie wiem haha - odparłam - Ale się domyślam!
- Powieeeedz, proszę! Powiedz! - błagała mnie, więc w końcu się złamałam.
- Tylko obiecaj, że nikomu nie powiesz!
- Obiecuję.
- Wydaje mi się, że Louis chce wziąć ślub z May - oznajmiłam.
- Naprawdę?! - zawołała Sara, budząc przy tym wszystkie współlokatorki, a ja aż się wzdrygnęłam.
- Co "naprawdę"? O co chodzi? - zapytała Lola, wstając z łóżka.
- O nic, nieważne - mruknęłam.
- I tak się dowiem - pokazała mi język i znowu ułożyła się do snu.
W tym czasie ktoś zapukał do drzwi i był to Niall. Wyszłam na korytarz, aby z nim porozmawiać.
- Niall, ja.. przepraszam - powiedziałam, skupiając wzrok na podłodze.
- Nie, to ja przepraszam! - odparł, a ja nie wiedząc co powiedzieć, po prostu się do niego przytuliłam.
- Idę obudzić chłopaków - oznajmił - o 9 jest śniadanie, a potem.. A tak, miałem nie mówić! - złapał się za język, i odszedł. 


      Wróciłam do pokoju i niemal wpadłam na nieco rozbawioną Sarę, opartą o ścianę przy drzwiach. Zmrużyłam oczy i spytałam oskarżycielskim tonem:
- Podsłuchujesz?
- Nie, nie.. - oblała się rumieńcem, natychmiast odchodząc w inny kąt pokoju.
- Czyżby? - nie dałam za wygraną, opierając ręce na biodrach.
- Okej , przyznaję się.. Ale tylko przez chwilę! - wyglądała na przestraszoną, na co ja wybuchnęłam śmiechem.
- No już spoko, spoko. Idź do swojego apartamentu, bo niedługo śniadanie - do tego była jeszcze godzina, ale dziewczynka była jeszcze w piżamie itd., zresztą podobnie jak ja.


        Kiedy wyszła, od razu skierowałam się do łazienki. Nalałam gorącej wody do wanny. Właśnie to było mi potrzebne. Poczułam odprężenie i spokój, lecz nie mogłam tak leżeć wiecznie, bo niedługo zaczynało się śniadanie (może wreszcie się dowiem o dalszych planach), a ja miałam jeszcze sporo do zrobienia. Po doprowadzeniu siebie do porządku, przebrałam się w jeansowe rurki, biały t-shirt z kolorowym nadrukiem oraz krótkie, czerwone trampki converse. Związałam włosy w luźny kucyk i byłam już gotowa. Weszłam do pokoju i zobaczyłam, że dziewczyny nadal nie ruszyły się z łóżek.
- Wstawaaaaać! - zawołałam, ale żadna z nich nie zareagowała, więc postanowiłam powiedzieć coś bardziej przekonującego - Za chwilę śniadanie!
Wszystkie, jakby na komendę podniosły się do pozycji siedzących i wpatrywały się we mnie. Odwróciłam się na pięcie i skierowałam do drzwi wyjściowych, ponieważ chciałam sprawdzić czy chłopaki już wstali (albo chociaż się obudzili). Zdziwiło mnie, że wszyscy byli już na nogach. Usiadłam na kanapie i dla zabicia czasu, zaczęłam grać z nimi w jakąś grę na playstation, słuchając po raz tysięczny Nialla, który mówił, że jest głodny. Po śniadaniu razem z dziewczynami wróciłyśmy do naszego pokoju i rzuciłyśmy się na kanapę.
- Co powiecie na zakupy? - Danielle skierowała to pytanie jakby do wszystkich, ale patrzyła tylko na mnie i właściwie ode mnie oczekiwała odpowiedzi.
- Czemu nie - odparłam, gdy wszystkie oczy były zwrócone na mnie.
Zebrałyśmy się i ruszyłyśmy w kierunku centrum, gdzie było sporo fajnych sklepów. Po obejściu prawie wszystkich, byłyśmy już bardzo padnięte i wróciłyśmy do hotelu, gdzie, jak się okazało, nie było chłopaków. Poszłam się odświeżyć, a po wyjściu z łazienki zobaczyłam, że dziewczyny wyglądają całkiem inaczej - szpilki, sukienki, makijaże. Zrobiłam zdziwioną i minę i spojrzałam na nie pytającym wzrokiem, ale chyba nikt nie miał zamiaru mi nic tłumaczyć. Natomiast po chwili zostałam wepchnięta z powrotem do łazienki, tyle że teraz z sukienką oraz dodatkami w ręku. Postanowiłam o nic nie pytać, jednak wychodząc z hotelu nie wytrzymałam i zadałam pytanie, które nurtowało mnie już od dobrej godziny.
- Gdzie my tak właściwie idziemy? 
- Ee, no wiesz.. Chciałyśmy przejść się na spacer, bo po co siedzieć w hotelu?! - odparła Danielle, ale zauważyłam,  że coś ukrywa. Ona nie potrafi kłamać.
           Stanęłyśmy przed jakimś budynkiem. Nie potrafiłam ocenić, gdzie jesteśmy i co tutaj się znajduje. Lola wepchnęła mnie do środka, a z ciemności zaczęły wydobywać się głosy:
- Niespodzianka!
            Ktoś zapalił światło i dopiero wtedy zrozumiałam, że jestem na imprezie niespodziance! Na początku nie chciałam w to uwierzyć, ale potem ujrzałam, że są tu nie tylko chłopaki, ale też dużo osób z mojej klasy i szkoły. Wszyscy zaczęli dawać mi prezenty i składać życzenia, co muszę przyznać, że było ogromnie miłe. Bawiliśmy się świetnie, DJ Malik zapodawał najlepsze piosenki i wszyscy tańczyli. W pewnym momencie, mieliśmy już trochę dość objadania się oraz tańczenia, więc usiedliśmy w wielkim kole i Harry zaproponował, by zagrać w butelkę. Mi osobiście niezbyt ten pomysł się spodobał, ale że każdy na to przystał, również postanowiłam się zgodzić. Najpierw kręcił Louis i wypadło na Lolę.
- Prawda czy wyzwanie ? - zapytał z chytrą miną, a ja zaczęłam się bać, co będzie, gdy wypadnie na mnie.
- Emm.. No prawda ! - zdecydowała.
- Lubisz koktajle truskawkowe? - zapytał Louis, a my wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, bo spodziewaliśmy się pytania w całkiem innym stylu, takiego prywatnego, na które zawsze jest wstyd odpowiadać. Widać było, że Lola odetchnęła z ulgą. Udzieliła odpowiedzi twierdzącej i graliśmy dalej.
            
O zgrozo nieco później wybrano mnie. Najgorsze, że procenty niektórym zaczęły się już przedostawać do mózgu, więc nie wiadomo jaką wymyślą głupotę. Jeszcze gorzej, że butelką kręcił Harry. Odetchnęłam ciężko i oznajmiłam, że wybieram wyzwanie (pytań za bardzo się boję!).
- Pocałuj mnie - oznajmił krótko, a ja zesztywniałam. Właśnie tego najbardziej się obawiałam. Siedziałam taka przerażona przez około 15 sekund, ale dla mnie to była wieczność.
- Daj spokój Jess, to tylko gra - odezwał się Tom, kolega z mojej klasy.
Przysunęłam się do Harrego i złączyłam swoje usta z jego. Najpierw było dobrze, przecież miało to trwać tylko chwilę, a poza tym jak to powiedział Tom - "to tylko gra". Jednak po chwili Harry zaczął mnie namiętnie całować, nie zwracając na nikogo uwagi. Próbowałam się odsunąć, ale był ode mnie silniejszy i nie pozwolił na to.
- Ej , Harry... - usłyszałam głos Louisa. 
Pewnie wszyscy patrzyli na nas dziwnie. Ale najbardziej i tak przejmowałam się tym, co pomyśli Niall. Kiedy wreszcie oderwaliśmy się od siebie, okazało się, że Nialla nie ma. Zakręciłam butelką i wypadło na Liama, który wybrał wyzwanie, więc poleciłam mu coś zarapować. Przez to zyskałam czas by zapytać Lolę, gdzie podziewa się Niall.
- Nie wiem, gdzieś wyszedł - szepnęła, po czym rozejrzała się, jakby ze strachu, że ktoś może ją usłyszeć, po czym dodała: - Wiesz, był baaaardzo wkurzony.
Pokiwałam głową i nic już więcej nie mówiłam. Oprócz tego incydentu impreza udała się znakomicie. Gdy wróciliśmy do hotelu, spakowałam swoje rzeczy, ponieważ jutro wyjeżdżamy (dzięki temu ominie mnie jeden dzień w szkole, z czego bardzo się cieszę). W tym czasie przyszedł Zayn, który chciał ze mną porozmawiać. Wyszliśmy na balkon, a on wyjął z kieszeni papierosy.
- Zapalisz? - uśmiechnął się.
- Zaaaayn , czy Ty chcesz mnie kompletnie zdemoralizować?! Ja mam dopiero 15 lat! - zawołałam.
- No chyba nie! Od wczoraj już 16 - przypomniał mi.
- Mimo to, NIE, dziękuję - odparłam, kręcąc głową.
- Jak chcesz - sam zapalił.
- Chciałeś porozmawiać ze mną o czymś ważnym? - odezwałam się po kilku minutach ciszy.
- O tak, właśnie! Nie wiem, co jest z Niallem.. Fakt, Harry przesadził, ale przecież to tylko gra... - zaczął.
- Głupia gra - przerwałam mu.
- Niall był bardzo wkurzony, wyszedł na dwór a ja poszedłem za nim. Zapytał mnie czy może zapalić, a on przecież nigdy nie pali i nie znosi tego.
- A co teraz z nim? 
- No nic, uspokoił się, ale nadal mu przykro. Kiedy wychodziłem to zauważyłem, że leży i płacze.. - westchnął.
- Ale powiedz tak szczerze, bardziej jest zły na mnie czy na Harrego? - głośno się zastanawiałam.
- Oczywiście, że na Harrego! Niall absolutnie nigdy nie mógłby być na Ciebie zły! - zaprzeczył Zayn, machając rękami. Przez chwilę wydawało mi się, że zaraz wypadnie przez balustradę, więc zmieniłam temat.
- O której jutro wyjeżdżamy ? - zapytałam, patrząc jak ciemnowłosy gasi papierosa.
- Wpół do dziewiątej - odparł i spojrzał na mnie - Dobranoc, Jess - oznajmił i wyszedł.
- Taa.. - mruknęłam i wciągnęłam głośno powietrze. 


      Następnego dnia zostałam dosłownie zerwana z łóżka, a sprawczynią tego była May, która obudziła się najwcześniej. Spojrzałam na zegarek i ujrzałam godzinę 8.00, więc był to czas, żeby wstawać. Za chwilę mieliśmy zjeść śniadanie i wyjechać. Szczerze mówiąc, to tęskniłam trochę za moją mamą.. No dobrze, przyznam, że za Jackiem też. Chwyciłam ubrania i skierowałam się do łazienki. Przebrana w czarne rurki, szary sweter z Hello Kitty oraz różowe vansy, poszłam od razu na dół, ciągnąc za sobą walizkę. Chłopaki już tam byli i o dziwo Niall zachowywał się całkiem normalnie. Podszedł do mnie, witając się buziakiem w policzek.
- Cześć kochanie, jak się spało? - zapytał, obejmując mnie ramieniem.
- Dobrze, ale 3 godziny snu to jednak stanowczo za mało - odpowiedziałam, podchodząc do reszty.
- Nie wiem jak Wy, ale ja wcale nie jestem głodna.. Wyjeżdżajmy już teraz, będziemy szybciej na miejscu - oznajmiła Lola, a wszyscy (oprócz Nialla, oczywiście!) zgodziliśmy się na jej propozycję.


       Wreszcie w domu!, pomyślałam, przekraczając próg. Mama przywitała mnie z ciepłą kolacją, natomiast tata jak zwykle wyjechał w służbowych obowiązkach. Zaczęłam się nudzić, więc włączyłam laptopa i zalogowałam się na twittera. Poodpisywałam trochę na wiadomości, po czym weszłam na skype i zadzwoniłam do Katherine.
- Cześć siostro! - wyszczerzyłam się, a ona udała, że przytula monitor.
- Hej, hej - uśmiechnęła się - Wiesz, że ja tutaj tęsknię za Tobą, baaardzo, baaaaardzo tęsknię?
- Ja za Tobą też! - odparłam z równie smutną miną, co ona.
- Wiesz co? Mam pomysł! Przyleć do mnie - zawołała, ale dla mnie nie było to takie proste.
- Nie wiem czy rodzice się zgodzą, a poza tym znowu opuściłabym szkołę - zmartwiłam się, jednak nie na długo.
- Oj tam oj tam! Nie chcę czekać aż do świąt czy ferii, żeby Cię zobaczyć. Któryś weekend musi być nasz! - w sumie Katherine miała rację, więc popędziłam na dół do mamy, żeby zapytać, czy pozwoliłaby mi lecieć do USA. 
- Sama? Wybij to sobie z głowy - oznajmiła moja mama, lecz od razu zaprzeczyłam.
- Nie no, pewnie, że nie sama. Z Tobą, Jackiem lub tatą! - i tak zaczęła się długa konwersacja, która trwała ponad godzinę (ciągle sprawdzałam czas na zegarze przy piekarniku).

- Dobrze.. Ale tylko na weekend. Musisz się wreszcie zająć nauką! - bardzo ucieszyłam się z tego, co powiedziała mama, lecz drugie zdanie nie jest prawdą, bo ostatnie tygodnie spędzałam tylko i wyłącznie na nauce.
- Dziękuję! - rzuciłam się jej na szyję i szybko pobiegłam do swojego pokoju, by opowiedzieć Katherine o tym, co się wydarzyło. 


           Kolejne dni mijały szybko, z czego byłam zadowolona. Jedyne co mnie martwiło to to, że tak mało czasu spędzałam z chłopakami, a także Danielle i May, która wyprowadziła się do Louisa i reszty. Z Lolą widywałam się codziennie, ale tylko dlatego, że chodziłyśmy razem do klasy. Ona również ostro zakuwała, ale na szczęście czasami znajdywałyśmy dla siebie chwilę czasu. Przez ostatni czas, ciągle byłam przygnębiona. Nic dziwnego, bo Niall nie odpisywał na smsy, nie odbierał, kiedy do niego dzwoniłam.. Sam zresztą też nie próbował się kontaktować. Wreszcie, mega zdenerwowana, rzuciłam książki w kąt i wyszłam z domu. Przeszłam przez płot, żeby oszczędzić sobie drogi i bez pukania, ani dzwonienia dzwonkiem (przyzwyczaili się) weszłam do domu chłopaków. W salonie zastałam Liama, Louisa oraz Zayna, którzy oglądali telewizję i chyba dyskutowali o najbliższych koncertach. Przywitałam się i zapytałam:
- Czy jest Niall?
- Tak, jest w swoim pokoju - odparł Liam, a ja pokiwałam głową i ruszyłam w kierunku schodów. 
Gdy byłam na miejscu, usłyszałam dźwięki gitary dochodzące zza drzwi. Odetchnęłam głęboko i jeszcze raz, od początku, zastanowiłam się czy na pewno chcę tam iść i czy odważę się wszystko mu powiedzieć. Zapukałam kilka razy, czekając na pozwolenie na wejście.
- Proszę - usłyszałam głos Nialla, po którym można było wywnioskować, że nie jest on smutny ani wesoły. Tak po prostu. Bez emocji.
Weszłam, a na mój widok Horan odłożył gitarę i wstał z parapetu. Sprawiał wrażenie zdziwionego. Postanowiłam odezwać się pierwsza, żeby mieć to już za sobą.
- Zanim cokolwiek powiesz.. Proszę, wysłuchaj mnie - wzięłam oddech - Z Harrym to nie było tak, jak zapewne myślisz. To on mnie pocałował, zresztą nie pierwszy raz. A ja? Przecież nie chciałam tego! Niall, przepraszam Cię.. Nie zrobiłabym Ci tego umyślnie, bo naprawdę Cię kocham. A Harry.. przecież on nic dla mnie nie znaczy. Tylko TY jesteś dla mnie ważny.
- Jess.. Wiem o wszystkim od Eleanor.. - Niall położył rękę na moim policzku, mówiąc spokojnym głosem i patrząc mi prosto w oczy.
- Co ona Ci o mnie naopowiadała?! - zdenerwowałam się. Ta dziewczyna była zdolna do wszystkiego.
- Mówiła mniej więcej to samo co Ty. Wierzę, że nie czujesz nic do Harrego, ale.. mimo wszystko lepiej będzie, jak na razie nie będziemy razem. Dajmy sobie czas - oznajmił, a mi łzy zaczęły ściekać po policzkach, powodując tym czarne smugi od tuszu do rzęs.
- Ale... - zaczęłam, lecz nie dałam rady skończyć.
- Zaufaj mi - powiedział Niall, a ja szybko wyszłam. Zbiegłam ze schodów, oczywiście natykając się przy tym na Harrego. Podszedł do mnie i próbował mnie przytulić oraz chyba coś powiedzieć, ale cofnęłam się i wrzasnęłam:
- Nie dotykaj mnie!
 Wybiegłam z domu chłopaków i nie wiedziałam, gdzie mam iść. W domu mama zobaczy, że coś się stało, a tego bym nie chciała. Na dodatek tam na pewno zostanę sama ze swoimi problemami, a teraz jest mi potrzebny ktoś, kto nie pytając o powód mojego obecnego stanu, po prostu mnie przytuli i pozwoli się wypłakać. Stałam chwilę na ulicy, po czym skierowałam się do domu Loli. I dobrze zrobiłam, bo przyjaciółka od razu mnie wysłuchała, a kiedy już się uspokoiłam, zadzwoniła do mojej mamy, pytając, czy mogę dziś u niej nocować. 
- Zgodziła się - uśmiechnęła się Lola, wchodząc do pokoju z dwoma wielkimi kubkami gorącej czekolady.
- Dziękuję Ci za wszystko, jesteś kochana! - zawołałam.
- Nie ma sprawy - odparła, wyciągając spod łóżka materac.
- Ehh.. Nie wiem , jak dam sobie z tym wszystkim radę - westchnęłam, opadając bezwiednie na poduszki.
- Zobaczysz, będzie lepiej! - powiedziała Lola, dziś już chyba po raz tysięczny. Te słowa były dla mnie jak mantra i powoli zaczynałam w nie wierzyć.












* * *

może przeżyliście szok, chociaż mam nadzieję, że nie:)
w kolejnych rozdziałach zajmę się trochę innymi bohaterami ;3 
pozdrawiam, Ola:D 
 


CZYTASZ? - SKOMENTUJ!