czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 32.

Myślami Nialla

     Usłyszałem drżący głos Louisa, który niewyraźnie powiedział coś w stylu ''May jest w szpitalu, nie wiem czy żyje, ale przyjedź szybko", w tle było słychać niezrozumiałe krzyki oraz jakiś szum. Kompletnie nie wiedziałem, co mam zrobić, ale od przerażonego Louisa i tak bym się niczego nie więcej nie dowiedział.
- Lou, mogę rozmawiać z Liamem? - zawołałem, ponieważ on udzieliłby mi podstawowych informacji z racji tego, że jest najbardziej opanowany i rozsądny z wszystkich.
- Niall, błagam tylko ty tak nie szalej, rozumiem, że wszyscy boją się o May, ale Louis zaraz zwariuje! - mówił tak szybko, że ledwo rozumiałem.
- WYJAŚNIJ MI CO SIĘ STAŁO! - wrzasnąłem, ale innej metody nie było.
- May została postrzelona, na razie niewiadomo przez kogo, trafiła do szpitala i teraz jest w trakcie ciężkiej operacji, jej stan nie jest stabilny.. - wytłumaczył, już nieco wolniej - Aha, i chyba ty i Jess nie myśleliście, że nas wykiwacie, uciekając do Londynu! My też tu jesteśmy - dodał po chwili.
Zapytałem jeszcze o adres szpitala i rozłączyłem się.
- Co jest? - obok mnie stanęła Jessica, patrząc na mniej wielkimi oczyma, widocznie słyszała moją rozmowę.
- May jest w szpitalu - odparłem.
- Jedziemy! - pociągnęła mnie za rękę, nawet nie pytając o nic więcej.
    
   Gdy wreszcie znaleźliśmy się w szpitalu, ujrzeliśmy wszystkich na korytarzu w pobliżu sali operacyjnej. Lola, przytulona do Zayna chyba już przysypiała, Liam z kimś sms-ował, a Harry próbował uspokoić Louisa, który nerwowo krążył po korytarzu.
- Biedny Lou - westchnęłam i usiadłam na krześle, w tym samym momencie przyszedł lekarz, który nie miał zachwyconej miny.
- Dzieciaki, wracajcie do domu, operacja potrwa jeszcze kilka godzin - rzekł.
- Nie! Nie mogę teraz stąd odejść! - wrzasnął Louis.
- Czy jutro będziemy mogli odwiedzić May? - zapytał, jak zwykle praktycznie myślący Liam.
- Być może - odparł lekarz, po czym odszedł. Czyli dużo się nie dowiedzieliśmy.

    Następny dzień minął w okropnej atmosferze, każdy chodził przygnębiony i poddenerwowany. Nie mogłem tego znieść, więc prawie cały czas spędzałem u Jessicy. Kiedy wreszcie mogliśmy odwiedzić May, Louis wpadł do sali, w której leżała podpięta do maszyn. Była blada na twarzy i gdzieniegdzie miała zadrapania. Na nasz widok lekko się uśmiechnęła i usiadła, podpierając się na łokciach.
- May! Tak bardzo mi Cię brakowało... - Lou przytulił ją do siebie.
- Jak się czujesz? - zapytała Jess, siadając na łóżku.
- Boli - wychrypiała May.
- Nie męczcie jej za bardzo, musi odpoczywać i niewiele mówić! - do sali zajrzał ten sam, wredny lekarz.
- Racja, odpoczywaj, kochanie - chłopak spojrzał na nią z troską i cofnął się.
- Szkoda, że nie możemy normalnie pogadać. Wpadniemy jeszcze wieczorem. Do zobaczenia! - zawołała Jess i wszyscy zaczęli wychodzić.
- Cześć - odparli chłopaki chórem.
Minęliśmy się z pielęgniarką, która zaczepiła Louisa.
- Czy to pan jest chłopakiem pacjentki? - spytała, patrząc na niego podejrzliwie.
- Tak, to ja - odparł drżącym głosem.
- Pójdzie pan ze mną - rzekła, a my oznajmiliśmy, że poczekamy.
Czas niemiłosiernie nam się dłużył, ale kiedy ponownie zobaczyliśmy Louisa, wpadliśmy w jeszcze gorszy nastrój. Po twarzy ciekły mu łzy a drżącymi ustami próbował nam coś zakomunikować.
- Moje dziecko!... Ono.. nie żyje - wydusił z siebie, po czym wszyscy zabraliśmy się do tego, aby go pocieszyć. Sam usiłowałem pohamować łzy, ale gdy już znalazłem się we własnym pokoju zamkniętym na klucz, postanowiłem dać upust emocjom. Po chwili usłyszałem dźwięk przychodzącego sms-a, więc podniosłem telefon.


- Masz czas? - Jessica.

- Dla Ciebie zawsze , a o co chodzi? - odpisałem.

- O nic, po prostu za Tobą tęsknię i chciałabym porozmawiać.

- Ok, o 17 w parku?

- Pasuje : )

Zacząłem się zbierać i już po chwili byłem przy wyjściu. Park widziałem już z okna mojego pokoju, więc nie upłynęło dużo czasu, a już znalazłem się wśród wysokich, ośnieżonych drzew.
- Cześć! - obok mnie pojawiła się Jessica, którą natychmiast czule pocałowałem.
- Hej, też chcesz się oderwać od tego wszystkiego?- spytałem, a ona kiwnęła głową.
- Biedna May, biedny Louis.. Na dodatek już zaraz Boże Narodzenie. Ale nie mówmy o tym - ucięła.
- Jak zamierzasz spędzić święta? - zaciekawiłem się.
- Zostaję w domu - mruknęła - A ty pewnie jedziesz odwiedzić rodzinę w Irlandii?
- Tak, ale chciałbym te święta spędzić również z Tobą - odparłem, otaczając ją ramieniem.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
- Może Twoi rodzice.. 
- Chciałeś powiedzieć: MAMA - warknęła, a ja przytaknąłem.
- No więc może wybralibyście się razem ze mną do Irlandii? Nasze rodziny by się poznały, fajnie by było, no nie? - wyszczerzyłem zęby w zachęcającym uśmiechu.
- No nie wiem.. Musiałabym porozmawiać z mamą.. - wahała się. 
- Przepraszam, że pytam.. ale co tak właściwie się stało z Twoim tatą? - zacząłem niepewnie - Nigdy o nim nie wspominałaś.
- "Tatą".. - westchnęła z kpiną w głosie.
- Jeśli nie chcesz to nie mów - uśmiechnąłem się. 
- W sumie to dlaczego mam nie mówić? - zapytała samą siebie. - To akurat prosta historia: mój tata miał kochankę, kilka lat temu zostawił moją mamę.. - zrobiła przerwę - i teraz mieszka gdzieś w Londynie z tą swoją laską. Nie mam z nim za bardzo kontaktu.
- Nawet nie odwiedzi Ciebie i Jacka?! - oburzyłem się.
- Wcześniej i tak prawie cały czas go nie było, pracuje daleko stąd - mruknęła, patrząc na czubki swoich butów.
        Postanowiłem więcej nie poruszać tego tematu, chociaż bardzo mnie ciekawił. Zaczął padać śnieg wraz z deszczem, więc zakończyliśmy nasz spacer i udaliśmy się do swoich domów.

Myślami Jessicy

       Powiesiłam na wieszaku mokry płaszcz i zdjęłam buty. W domu pachniało pięknie naleśnikami, więc skierowałam się od razu do kuchni, zresztą i tak musiałam porozmawiać z mamą. 
- Pewnie zmokłaś, prawda? - zagaiła mama, gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia.
- Ta - kiwnęłam głową, nakładając sobie na talerz dużą porcję naleśników z dżemem.
- Posłuchaj mamo, mam pytanie - zaczęłam, gdy i ona usiadła do stołu - Może wybralibyśmy się na święta do rodziny Nialla?
- No nie wiem. Ominęłyby nas te całe przygotowania, ubieranie choinki, itd. wiesz? 
Spojrzałam na nią ironicznie. Chyba nadal myśli, że ja i Jack nadal jesteśmy jej małymi pociechami. 
- Mamooo - jęknęłam.
- No dobrze, dobrze. W sumie to czemu nie? - uśmiechnęła się.
- Dziękuję! - rzuciłam się jej na szyję. Zostawiłam niedokończoną kolację (co rzadko mi się zdarza) i udałam się do mojego pokoju, żeby poinformować o wszystkim mojego chłopaka.
- Moja mama się zgodziła! - zawołałam od razu, kiedy odebrał.
- Naprawdę? To świetnie! - usłyszałam jego wesoły głos.
- Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać.. Paa! - rzekłam, gdy zobaczyłam, że do mojego pokoju wszedł Jack.
- Cześć - odezwał się do mnie. 
Zdziwiłam się, bo nie był ani złośliwy, ani zdenerwowany.. 
- Co chcesz? - przeszłam od razu do rzeczy.
- Przyszedłem zapytać co z May.. - odparł cicho, a mi zrobiło się głupio, że tak go przed chwilą potraktowałam.
- Jest w nieco lepszym stanie, ale.. - czułam, jakby coś ścisnęło mi gardło - straciła dziecko.. - dodałam niemal szeptem i poczułam, że po po policzku spływa mi pojedyncza łza.
Odwróciłam się tyłem do mojego brata. Nie chciałam, aby widział, jak płaczę. Podeszłam do drzwi na balkon i otworzyłam je. Zimne powietrze od razu mnie orzeźwiło. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam, że mój pokój jest już pusty. Wyciągnęłam z kieszeni iphona, bo przed chwilą przyszedł do mnie sms. 

- Przyjdź do nas o 19.30, jedziemy do szpitala odwiedzić May - napisał Zayn.

     W pośpiechu przebrałam się w te ubrania, po czym pobiegłam do łazienki, aby poprawić już nieco rozmazany makijaż oraz związać włosy w luźny kok. Przejść przez płot czy na około? - zastanawiałam się, gdy już wyszłam na dwór. Postanowiłam skrócić sobie drogę i wdrapałam się na ogrodzenie. Chyba o coś zahaczyłam, ale na szczęście udało mi się uwolnić. U chłopaków była już Lola, więc wszyscy wpakowaliśmy się do ich samochodu i ruszyliśmy do szpitala, który znajdował się dość daleko. Po ponad godzinie znaleźliśmy się już w sali razem z May. Najpierw zostawiliśmy ją samą z Louisem, bo chłopak inaczej by oszalał. Zresztą było widać, że bardzo chcą się sobą nacieszyć chociaż przez chwilę. 
- Wypiszą Cię ze szpitala przed świętami? - zapytałam May, gdy weszliśmy.
- Na szczęście tak - uśmiechnęła się blado - Jeszcze trzy dni i będę wolna.
- Pewnie tęsknisz za rodziną - odezwał się Niall.
- Tak, chciałam spędzić święta razem z Lou, ale on tak jak ja tęskni za swoją rodziną, więc raczej się nie zobaczymy - posmutniała.
Pogadaliśmy jeszcze trochę i już niestety musieliśmy się zbierać, bo moja mama oraz mama Loli ciągle do nas dzwoniły i pytały, kiedy wrócimy. Tuż po wyjściu zaczęło mnie nurtować pewne pytanie.
- Dlaczego May jest jakaś taka.. radosna? Niektórzy po takiej tragedii pragną odebrać sobie życie, a ona.. - nie dokończyłam, bo przerwał mi Louis.
- Załatwiłem jej kilka wizyt z psychologiem i on polecił coś takiego jak.. pigułki szczęścia.. - oznajmił, a ja wpadłam w szok. Żeby tak majstrować nad czyjąś psychiką?!
- CO?! - zawołałam zdumiona, ale i oburzona.
- Jess, wyluzuj, to chyba lepsze niż.. - zaczął Zayn, ale ja nawet nie chciałam go słuchać.
Reszta drogi minęła w całkowitej ciszy, gdy Harry (on był kierowcą) zatrzymał samochód pod moim domem, Niall przytulił mnie do siebie i pocałował w policzek, a Lola zawołała Cześć, Jess!, natomiast reszta nadal milczała. Gdy tylko znalazłam się we własnym domu, rzuciłam na łóżko i nawet nie przebierając się w piżamę, usnęłam..

      Czas mijał bardzo szybko. Zanim się obejrzeliśmy May była znów z nami, ale nie na długo, bo zaraz wyjechała do rodziny w Hiszpanii. Jeszcze niedawno biegałam zaaferowana  wraz z Lolą i Danielle po galeriach handlowych, kupując prezenty i świąteczne ozdoby. Same święta szybko minęły. Ja wraz z moją mamą, bratem i Niallem pojechaliśmy do jego rodziny w Irlandii, Louis jak zwykle zaszył się w rodzinnym domu w Doncaster, Harry udał się do Holmes Chapel, Zayn do Bradford, natomiast Liam spędził Boże Narodzenie u rodziny Danielle. 
- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej - rzekł mój brat, rzucając się na kanapę stojącą w salonie.
Ja zajęłam fotel i włączyliśmy telewizję. Chwilę skakaliśmy po kanałach, a potem wybraliśmy jakiś świąteczny teleturniej. 
- Chcesz soku, bo idę do kuchni? - zapytałam, podnosząc się.
- Hmm, poproszę coli, kelnerko ! - wyszczerzył się.
- Wrrrh - zirytowałam się, ale ostatecznie zgodziłam się.
      Stanęłam jak wryta i nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Na podłodze leżała moja mama, która była nieprzytomna. Zrobiło mi się słabo, ale oparłam się o framugę drzwi i wyjęłam telefon, który jak zwykle miałam włożony w tylną kieszeń.
- Halo?... Pogotowie?...- wyjąkałam. W takich sytuacjach ledwo pamiętałam jak się nazywam i gdzie mieszkam. Po chwili przybiegł Jack, który widocznie usłyszał to co mówiłam.
Próbowaliśmy udzielić pierwszej pomocy, ale raczej się na tym nie znaliśmy. Na szczęście już zaraz do domu weszli lekarze i zabrali mamę do szpitala.
- Co się stało mamie?! - byłam przerażona. Tak bardzo, że stałam przytulona do mojego brata, co na co dzień w ogóle nie miałoby miejsca..


______________________________

wakacje powoli dobiegają końca, moje opowiadanie również. zostało jeszcze  3 / 2 rozdziały + epilog:D
ale na razie piszcie co sądzicie o rozdziale, martwi mnie, że jest sporo wyświetleń a tak mało komentarzy:( 
A i wolicie taki happy end czy może nieszczęśliwe zakończenie?

pozdrawiam, Ola:)
 

5 komentarzy:

  1. Jejku..! Czemu przerwałaś ? No nie, no ! xd Mama widziała nagiego Niall`a, który biegał przy oknie i zemdlała ? XD Ale tak serio, co się stało ? :) Jak uważasz ;3 Zakończenie nie ma być według Ciebie :p + Nie chcę końca :c I fajna stylizacja ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahah niee na pewno nie widziała nagiego Nialla. xD

      Usuń
  2. Nieźle <3 Mama zemdlała.. A może walnęła się patelnią w głowe? Albo nawdychała sie za dużo chili (czasem sie zdaża). Cóż.. Czekam więc na nn! Zapraszam też do mnie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. zakończenie? powinnaś sama zdecydować czy happy end czy smutne zakończenie


    http://my-and-my-lifee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog. Podoba mi się, i mam nadzieję, że dodasz jeszcze te rozdziały, bo to zbrodnia trzymać tak w niepewności ; D

    Zapraszam też do siebie:
    just-loveme.blogspot.com

    ~Jula

    OdpowiedzUsuń